(Fot. OKS Odra Opole)
Już przed pierwszym gwizdkiem doszło do kuriozalnej sytuacji. Na murawie pojawiła się jedynie drużyna gospodarzy i sędziowie. Górnik Łęczna opóźnił wyjście z szatni, wyrażając w ten sposób protest wobec zaległości płacowych ze strony klubu. Zaskoczeni kibice musieli poczekać kilka minut, zanim mecz mógł się rozpocząć zgodnie z przepisami.
- Zawodnicy Górnika postanowili zamanifestować swoją frustrację wobec niewywiązywania się klubu z zobowiązań finansowych - komentowali na antenie TVP Kamil Kania i Tomasz Łapiński, rozwiewając wątpliwości widzów.
Kiedy już rozpoczęła się gra, obie drużyny pokazały determinację i walkę o każdy centymetr boiska. Choć Odra była aktywniejsza w ofensywie i częściej dochodziła do sytuacji strzeleckich, brakowało precyzji i skuteczności. Górnik natomiast skupił się na defensywie, skutecznie odpierając ataki gospodarzy.
Spotkanie nie należało jednak do najczystszych. Sędzia aż siedmiokrotnie sięgał po żółty kartonik, a raz po czerwony. W 77. minucie boisko musiał opuścić młody, 18-letni pomocnik Odry - Szymon Szkliński - który po drugiej żółtej kartce wyleciał z boiska, osłabiając swój zespół w końcówce.
Mecz zakończył się wynikiem 0:0, który - choć nie zadowolił w pełni żadnej ze stron - pozwala drużynie z Opola na złapanie oddechu i stabilizację pozycji w ligowej tabeli.
Cenny punkt, kontrowersje i walka o należne wynagrodzenia - ten mecz przejdzie do historii nie ze względu na wynik, ale wszystko to, co działo się wokół niego. Czy protest Górnika przyniesie efekt? Czas pokaże.
