- Autor: Mat
- Wyświetleń: 19006
- Dodano: 2012-07-03 / 06:05
- Komentarzy: 318
Opolanka walczy o odszkodowania za złamaną nogę
Anna Francik pokazuje zdjęcia nogi połamanej na przejściu przy ul. Budowlanych.(Fot: Dżacheć)
Elementy zespolenia złamanej nogi poszkodowana kobieta nosi do dzisiaj.(Fot: archiwum prywatne)
13 grudnia 2010 roku - ten dzień Anna Francik z Opola zapamięta jako najbardziej pechowy w życiu. Podczas powrotu z pracy kobieta poślizgnęła się na przejściu dla pieszych w wyniku czego dotkliwie złamała nogę. Za zdarzenie poszkodowana obwinia firmę Remondis, która w tym czasie miała dbać o zimowe utrzymanie dróg w stolicy Opolszczyzny. Jak twierdzi Francik, na przejściu gdzie doszło do wypadki zalegał śnieg. Remondis te zarzuty stanowczo odpiera.
Do fatalnego w skutkach zdarzenia doszło w okolicy ronda, na przejściu dla pieszych od strony ulicy Budowlanych. - Wracałam z pracy. Było około godziny 16.00. Weszłam na przejście i poślizgnęłam się tak pechowo, że coś chrupnęło w nodze. Nie mogłam się podnieść – wspomina Anna Francik. - Dwójka młodych ludzi wezwała pogotowie. Zostali ze mną do czasu przyjazdu karetki. Okazało się, że nogę połamałam strasznie. Miałam wieloodłamowe złamanie kości piszczelowej oraz strzałkowej – dodaje kobieta.
Począwszy od 13 grudnia kolejne 3 dni Francik spędziła na wyciągu, a następnie przeszła 8–godzinną operację zespolenia połamanych kości w lewej nodze. - Lekarz mówił wtedy, że to było składanie puzzli z moich kości. Wtedy myślałam, że przesadza. Że ten piekielny ból się skończy i wrócę do sprawności. Ale rehabilitacja trwa do dziś – przyznaje opolanka, która za swój uszczerbek na zdrowiu postanowiła domagać się odszkodowania. - Tego dnia przejście przy ul. Budowlanych nie było odśnieżone. Widać było tylko ślady samochodów, które nieco rozjeździły śnieg. Byłam w zimowych butach, nie na żadnym obcasie. Gdyby prywatny zarządca zostawił taki chodnik i ktoś przez to doznał wypadku, to nie byłoby żadnych wątpliwości co do zadośćuczynienia – podkreśla Anna Francik.
Pierwsze kroki poszkodowana kobieta wykonała do swojego ubezpieczyciela. Ten jednak odmówił wypłaty odszkodowania tłumacząc, że firma Remondis nie poczuwa się do odpowiedzialności za wypadek. W piśmie z 9 maja 2011 roku Remondis wyjaśnia, że w dniach od 12 do 13 grudnia 2010 roku wystąpiły temperatury do – 3 stopni Celsjusza, w związku z czym ulice objęte zimowym oczyszczaniem dróg zostały posypane zwilżoną solą, a kontrolujący wykonanie prac Miejski Zarząd Dróg nie wniósł uwag do ich wykonania.
Anna Francik ze stanowiskiem Remondisu kategorycznie się nie zgadza i kontynuowała dochodzenie swoich racji. - Nie mogłam zrozumieć i do dzisiaj nie rozumiem jak można się tak wykręcać od odpowiedzialności za swoje zaniechania. Przecież miasto po to płaci ciężkie pieniądze za odśnieżanie żeby do takich wypadków nie dochodziło. A kiedy już doszło to ktoś próbuje zamieść sprawę pod dywan – ocenia Francik, która wystąpiła przeciwko firmie Remondis na drogą sądową domagając się 26 tysięcy złotych zadośćuczynienia. - Chowam dumę do kieszeni i domagam się tylko zwrotu kosztów leczenia i rehabilitacji. A przecież przez ten wypadek straciłam pracę. Pracodawca skorzystał bowiem z przysługującego mu prawa i po 3 miesiącach zwolnienia rozwiązał ze mną umowę – zaznacza kobieta.
Na roszczenia Anny Francik firma Remondis zareagowała stanowczą odmową. Kancelaria reprezentująca pozwanych wnosi o całkowite oddalenie roszczeń podważając koszty leczenia a przede wszystkim podkreślając w swoim stanowisku, że feralne przejście w dniu wypadku było odśnieżone. I tu pojawia się spora nieścisłość, ponieważ w pierwszej odpowiedzi Remondis twierdził przecież, że przejście zostało jedynie posypane solą a w odpowiedzi na pozew sądowy zapewnia, że na przejściu 13 grudnia pracował pług.
- Nie znam dokładnie sprawy, ale podejrzewam, że ta rozbieżność w stanowiskach wynika ze zbyt szybkiej próby odpowiedzi na zaistniałą sytuację. Prawdopodobnie ktoś bez dokładnej analizy udzielił błędnej informacji w tej sprawie – tłumaczy Apolonia Klepacz, prezes opolskiego oddziału firmy Remondis. - Sprawa jest na drodze sądowej nie bez przyczyny. Każdego roku borykamy się z przynajmniej kilkoma próbami wyłudzenia odszkodowań. Każde takie zdarzenie badamy bardzo dokładnie. Nie raz zdarzyło się podczas konfrontacji, że np. nasz pojazd nie mógł uszkodzić innego a ktoś chciał w ten sposób podreperować swój budżet. Stoimy więc na stanowisku, że najlepiej w tej sprawie zdać się na decyzję sądu – dodaje Klepacz.
Nowe światło na całą sprawę mogą rzucić zeznania załogi karetki pogotowia, które 13 grudnia udzielała pomocy Annie Francik. - Doskonale pamiętam, że kierowca kilka razy skarżył się na fatalne warunki na drodze, na zalegający śnieg – wspomina opolanka. - Mam ogromny żal do firmy Remondis, że mimo swoich zaniechań potraktowała mnie jak kryminalistkę, która chce wyłudzić odszkodowanie – podsumowuje Francik.
Do tematu wrócimy.
Wydarzenia pod patronatem portalu
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
kikunia: Napisała postów [459], status [starszy pismak]
co racja to racja może i remondis zawinił ale p.Ania chyba trochę przesadziła z tymi kosztami leczenia i ze zwolnieniem z pracy.Nie sądzę że koszty leczenia złamanej nogi nawet tak poważnie wyniosły 26 tys. zł a po drugie pracodawca może zwolnić pracownika przebywającego na L-4 powyżej 160 dni także prawie po pół roku a nie jak twierdzi p.Ania po 3 miesiącach.Jak juz to pewnie p.Ani konczyła się umowa i pracodawca jej tej umowy nie przedłużył a jeżeli tak było to nawet gdyby była zdrowa nie miałaby przecież i tak pewności czy zakład przedłuży czy nie.Zdrowym ludziom też często gęsto jak konczy się umowa zakład pracy jej nie przedłuża i dowidzenia i wcale nie trzeba mieć złamanej nogi żeby nam podziękowali za pracę.Może i ten fakt przyczynił się do zwolnienia ,ale też niekoniecznie.