Edward B. nie przyznaje się do winy. Podczas czwartkowej (11 września) rozprawy mówił chaotycznie, często odbiegając od tematu. W swoich zeznaniach wspominał m.in. o ulubionym piwie i o tym, że jest smakoszem śledzi, stanowczo zaprzeczając, jakoby proponował ofierze kontakty intymne czy miał cokolwiek wspólnego z jej śmiercią.
Z uwagi na wcześniejsze agresywne zachowania oskarżonego, funkcjonariusze konwojujący go do sądu wystąpili z wnioskiem o nierezygnowanie z kajdanek w trakcie rozprawy - co jest rzadką praktyką, ale tym razem uzasadnioną względami bezpieczeństwa.
Według ustaleń prokuratury, feralnego dnia Edward B. miał kilkukrotnie składać Beacie C. propozycje seksualne. Spotkanie szybko przerodziło się w szarpaninę, w trakcie której mężczyzna - działając z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia - miał uderzyć kobietę tępym narzędziem w głowę. Ciosy spowodowały rozległe obrażenia, które doprowadziły do śmierci ofiary w wyniku wykrwawienia.
Następnego dnia, 30 października około godz. 6:30 rano, służby otrzymały zgłoszenie o pożarze w rejonie schodów między Hallera a Domańskiego. Na miejscu ujawniono zwęglone ciało, którego stan uniemożliwiał początkowo identyfikację. Dopiero szczegółowe ekspertyzy z zakresu medycyny sądowej i pożarnictwa potwierdziły, że ofiarą była Beata C. Śledczy ustalili, że po dokonaniu zabójstwa Edward B. próbował zatrzeć ślady, podpalając ciało.
W opinii biegłych, oskarżony w chwili zdarzenia był pod silnym wpływem alkoholu. Mimo to, według prokuratury, miał pełną świadomość swojego działania.
Edwardowi B. grozi kara od 10 do 30 lat więzienia, a nawet dożywotnie pozbawienie wolności. Proces dopiero się rozpoczął, ale już teraz widać, że będzie trudny - zarówno ze względu na dramatyzm sprawy, jak i zachowanie samego oskarżonego.
Czytaj także:
Zwęglone ciało przy ulicy Hallera w Opolu: zatrzymanie podejrzanego i decyzja o areszcie
Podejrzany o morderstwo na Zaodrzu czeka na rozprawę. Są mocne dowody (Aktualizacja)