Paczkowianin na co dzień mieszkający w Szwajcarii od dłuższego czasu przygotowywał się do wyprawy na najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Dziś Wolski może się już pochwalić podbiciem Aconcagui.
Wejście na szczyt zajęło skialpiniście 11 godzin i 50 minut.
- 14 stycznia o północy wyruszyłem z bazy Plaza de Mulas (4300m) by po 11 godzinach 50 minutach stanąć na szczycie. Świeży śnieg nie ułatwiał tego wejścia. W wielu miejscach musiałem torować przejście, co mocno mnie spowolniło. Ostatnich metrów na szczyt szybko nie zapomnę - mozolne podejście w głębokim śniegu i walka o każdy oddech zmuszały mnie do użycia najgłębszej siły woli jakiej w sobie znalazłem - pisze na swoim Instagramie szczęśliwy Wolski.
Wyprawa była zorganizowana w celu promowania zbiórki pieniędzy na leczenie Maćka.
Maciej Łanowski przed chorobą był osobą pełną energii i pasji. Diagnoza ostrej poliradikulopatii spowodowała jednak całkowitą utratę władzy w nogach. Po czterech miesiącach intensywnej terapii pojawiły się pierwsze efekty, jednak droga do powrotu do zdrowia wymaga dalszej rehabilitacji. Każdy dzień walki to kolejne wyzwanie, a wsparcie finansowe może uczynić tę drogę łatwiejszą.
- "Każda wpłata na zbiórkę to krok bliżej do realizacji marzenia Macieja o powrocie do normalnego życia. Wierzę, że wspólnie możemy osiągnąć cel" - mówi Wolski.
Niestety po zdobyciu szczytu ze względu na opóźnienie zlot paralotnią nie był możliwy. Mocny wiatr w godzinach popołudniowych uniemożliwił spektakularne zejście ze szczytu.
- Niestety te kilka godzin opóźnienia w wejściu na szczyt przekreśliły możliwość zlotu na paralotni. Warunki do tego były jak najbardziej w godzinach porannych, natomiast gdy dotarłem tam koło południa, wiał już silny wiatr. Nie można mieć wszystkiego, jak to mówią. Cała wyprawa to na pewno ogromna lekcja, z której z czasem będę wyciągał kolejne wnioski - dodaje Wolski.
Zbiórka w Internecie na leczenie Macieja Łanowskiego trwa jeszcze 16 dni.
kemotazi: Napisał postów [573], status [rozpisany/na]
A ja wszedłem na Kopę.