Samochód, którym jechali rozbił się na prostej drodze, zaledwie kilka kilometrów przed domem. (fot: mat. policji)
Pijak trafił do aresztu i wszystko wskazuje na to, że kolejne 12 lat spędzi jeszcze za kratkami. I bardzo dobrze, bo dla takich kierowców nie ma miejsca na polskich drogach. Nic nie zwróci jednak zdrowia i życia ofiarom wypadku, oraz ich rodzinom.
Co się stało?
Był niedzielny, grudniowy wieczór. Czterech kolegów, po pracy postanowiło jeszcze chwilę spędzić w przydrożnym barze. To miało być miłe zakończenie wieczoru. Niestety był także alkohol, od którego nie stronił i kierowca. – Gdy po jakimś czasie chłopaki zwrócili mu uwagę, że ma jeszcze prowadzić, więc niech przestanie pić,Daniel L. wpadł w furię – opowiada pracownik baru. Mężczyzna wyszedł z lokalu, aby po chwili wrócić... z siekierą. Natychmiast został wyproszony na zewnątrz, a razem z nim wyszli i koledzy. Reszty możemy się już tylko domyślać. We wsi mówi się jednak, że wypadek do którego doszło kilkanaście minut później nie był przypadkiem. Daniel L. miał w ten sposób ukarać swoich kompanów za to, że nie pozwolili mu więcej wypić.
Samochód którym jechali rozbił się w połowie drogi pomiędzy Rychnowem, a Zalesiem, gdzie mieszkali. Na prostej drodze, osobowy ford nagle wjechał do rowu i uderzył w skarpę. Ucierpiała cała jadąca nim czwórka kolegów. 22-letni Damian Starczewski zmarł w drodze do szpitala. W Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu o życie walczy natomiast 22-letni Karol L. - jest w śpiączce, a jego stan lekarze określają jako ciężki.
Jak się okazało, Daniel L. był mocno pijany. W chwili wypadku miał we krwi ponad 2,5 promila alkoholu. Teraz czeka go odsiadka, bo dla pijanych kierowców nie może być taryfy ulgowej. Gdyby nawet wyszedł na wolność, musiałby się liczyć z wiejskim samosądem. – Chłopaki z okolicy pytali o jego zdjęcie. Powiedzieli, że nie popuszczą mu – opowiada siostra Karola.
- Jakim prawem on w ogóle jechał samochodem, skoro pił? Pyta ze złością matka Damiana, który zginął w wypadku. Był taki dobry, zawsze mogłam na niego liczyć. Teraz już go nigdy nie zobaczę – żali się pani Barbara.
Ale tutaj we wsi wszyscy wiedzą, że morderca od dawna nie stronił od alkoholu. - Niemal codziennie, ledwo przyszedł z pracy i już pił – mówią sąsiedzi. I w końcu doszło do tragedii. Kolejnej tragedii, której można było uniknąć.
Na koniec ku przestrodze, raz jeszcze przedstawiamy materiał który pokazuje czym może skutkować między innymi jazda po pijaku, często połączona z brawurą, zbyt dużą prędkością, czy chęcią popisania się przed znajomymi.
On!! : Was chyba popier***** !! 12 lat??!! Dla takich ludzi kara smierci !!