W ostatnich dniach w mediach społecznościowych i na scenie politycznej pojawiły się ostre komentarze dotyczące programu "Inwestycje w dywersyfikację działalności sektora HoReCa" finansowanego z KPO. Wskazywano m.in. na zakupy jachtów, sauny, sprzętu do gier czy luksusowych elementów wyposażenia. Krytycy nazwali to marnotrawstwem środków unijnych, a całą sprawę określono mianem "afery jachtowej".
O co chodziło w programie?
Adresatami wsparcia były firmy z sektora hotelarskiego, gastronomicznego, turystycznego i kulturalnego, które szczególnie ucierpiały podczas pandemii COVID-19. Podstawowym celem była dywersyfikacja działalności, czyli stworzenie tzw. drugiej nogi biznesu - tak, aby firma mogła uzyskiwać przychody także wtedy, gdy główna branża ponownie znalazłaby się w kryzysie.
Dofinansowanie mogło wynosić do 90% kosztów kwalifikowanych (maksymalnie 600 tys. zł netto). Środki nie były przeznaczone na bieżące utrzymanie przedsiębiorstwa, remonty czy rozwój dotychczasowej oferty - na takie działania istnieją inne programy pomocowe.
Dlaczego jachty i sauny?
Zakup dwóch jachtów przez restauratora z Łodzi stał się jednym z symboli medialnej burzy. Przedsiębiorca tłumaczył, że planuje ich wynajem na Mazurach jako niezależny od gastronomii sposób zarabiania. Inny beneficjent postawił na stworzenie sauny i strefy wellness, mającej przyciągać nowych klientów spoza dotychczasowej grupy gości. Zdarzały się również projekty takie jak mobilna scena koncertowa, wypożyczalnia sprzętu sportowego czy organizacja rejsów turystycznych.
Wszystkie te przedsięwzięcia mieściły się w warunkach programu, bo odpowiadały na jego główny cel - dywersyfikację źródeł przychodów.
Jak duży to był wydatek?
Wartość podpisanych umów w programie HoReCa wyniosła około 1,2 mld zł, z czego do tej pory wypłacono około 110 mln zł. W skali całego KPO to mniej niż 0,5% jego budżetu. Mimo to właśnie ten element planu stał się osią głośnego sporu politycznego.
O co więc spór?
Zwolennicy programu podkreślają, że reguły były ustalone i znane z góry, a przedsiębiorcy dostosowali swoje projekty do kryteriów. Jeśli wśród zaakceptowanych inwestycji pojawiły się nietypowe przykłady, wynikało to z konstrukcji programu, a nie z nadużyć. Ich zdaniem krytyka pomija fakt, że pieniądze faktycznie miały iść na rozwój nowych obszarów działalności - a w tym przypadku jachty, sauny czy sceny koncertowe są taką "drugą nogą biznesu".
Przeciwnicy z kolei uważają, że środki z KPO powinny być wydawane w sposób bardziej zachowawczy i że projekty budzące wątpliwości etyczne lub wizerunkowe nie powinny w ogóle uzyskać finansowania.
Sprawa będzie przedmiotem kontroli, jednak już teraz przedsiębiorcy wskazują, że wizerunkowy efekt całej dyskusji jest dla nich bardzo negatywny - mimo że działali zgodnie z prawem i regulaminem programu.
Monika Banacka, prowadząca rodzinną firmę sportową, dodała: "Możemy stworzyć właśnie coś, zdywersyfikować naszą działalność w taki sposób, że w sytuacji kolejnego covidu możemy być niezależni od państwa i sami sobie radzić". Zaznaczyła również, że narracja medialna wokół "afery jachtowej" może być dla wielu przedsiębiorców krzywdząca: "Obecny przekaz, który sugeruje, że przedsiębiorcy to oszuści, jest bardzo szkodliwy. Nie tylko podważa zaufanie klientów, ale też uderza w wizerunek firm, które działały zgodnie z prawem i regulaminem programu" - mówiła w TVN24.
Gaz: Napisał postów [5970], status [VIP]
Złodzieje z Pótuska ,zobaczycie an żurek nie pomoże.