- Autor: Aga_Ko
- Wyświetleń: 9583
- Dodano: 2020-03-24 / 20:38
- Komentarzy: 29
Lokale gastronomiczne i puby nie chcą już obiecanek a konkretnych decyzji. Mogą nie przetrwać
Od 13 marca nieczynne są lokalne gastronomiczne, usługowe. Można powiedzieć, że przez epidemie koronawirusa COVID-19 zamarli mali przedsiębiorcy, którzy nie chcą już obiecanek i planów, ale konkretnej informacji - co robić.
Opolscy przedsiębiorcy są w opłakanej sytuacji. Z dnia na dzień cześć z nich musiała przerwać swoją działalność, niektórzy musieli zwolnić swoich pracowników. Właściciele opolskich pubów i punktów gastronomicznych obawiają się, że ich biznes nie udźwignie tej trudnej próby czasu.
Tomasz Wąsiak, właściciel 3 punktów gastronomicznych w Opolu zaczyna liczyć straty. Najbardziej jednak przedsiębiorcę boli fakt, że nie ma konkretnej informacji, którą może przekazać swoim pracownikom. Dalszy przestój w branży w niedalekiej przyszłości zmusi przedsiębiorców do redukcji etatów.
- Zamknięte mamy od 13 marca w piątek. Na tę chwilę stan pracowników jest ten sam, więc żadne decyzje odnośnie redukcji etatów nie zostały podjęte. Pierwsze komunikaty mówiły o 2 tygodniach postojowego. Sytuacja jest dynamiczna i zmienia się z dnia na dzień. Nie wiemy co będzie w kolejnych miesiącach - mówi Tomasz Wąsiak.
- Niestety nie stworzyliśmy oferty dań na zamówienie, rynek zamówień na dojazd również bardzo wyhamował. Ten asortyment, który mamy będzie trzeba za chwilę zutylizować. Nie osiągamy żadnych przychodów, a koszty są cały czas takie same. Marszałek rzeczywiście dosyć szybko zadziałał i wprowadzono pomoc czyli kredyty dla firm, gdzie można składać już wnioski, kwota 50 tysięcy i karencji rocznej to dla przedsiębiorców jest duży plus, szczególnie, że kredyty są nisko oprocentowane. Drugi punkt, czyli podatki czy kwestia ZUS, to naprawdę nic nie wiemy, ponieważ nie ma żadnej decyzji ze strony państwa, na tę chwile dużo się o niej mówi a nie ma konkretów - słyszymy.
- Ci, którzy mają lokale w jednostkach miejskich będą mogli liczyć na umorzenie czy dużą bonifikatę. Prezydent mówił o zwolnieniach z podatku, w lokalach gastronomicznych w Filharmonii czy Bibliotece te zwolnienia mogą nas dotyczyć. Jest duży strach i lęk przed tym co będzie. Trudno oszacować, kiedy my tak naprawdę wystartujemy, a czas powrotu z pewnością będzie bardzo długi. Na pytanie, kto przetrwa bardzo trudno w tym momencie odpowiedzieć - kończy Wąsiak.
O tym, że jedzenie na dowóz nie jest żadnym ratunkiem dla gastronomii mówi również przedstawiciel Ministerstwa Śledzia i Wódki.
- W tej chwili nie robimy nic. Próbowaliśmy z dowozami, ale zainteresowanie było za małe żeby opłacało się to robić. Jesteśmy w krytycznej sytuacji - oba prowadzone z moją Dianą lokale są jedynymi naszymi źródłami utrzymania i ich zamknięcie całkowicie odcięło nas od przychodów. Ile wytrzymamy? Ciężko powiedzieć, ale ponieważ stało się to po okresie zimowym, czyli kilku bardzo słabych miesiącach, a w chwili kiedy sytuacja z zasady się poprawia bo wiosną gastronomia też odżywa - wytrzymamy niezbyt długo. A na pewno nie bez konkretnej pomocy Państwa - mówi Bartosz Ferenc, właściciel lokalu w Opolu i w Legnicy.
- Pracuje u nas w sumie ponad 20 osób w obu lokalach. Nikogo jeszcze nie zwolniliśmy i choć bardzo nie chcemy tego robić, to bez konkretnej pomocy Rządu będzie nam groziło bankructwo a co za tym idzie - będziemy zmuszeni zredukować nasz Zespół - słyszymy.
O ile część lokali gastronomicznych posiadająca swoją kuchnię próbuje walczyć z trudną sytuacją, tak lokale, gdzie serwowane są tylko napoje i ewentualne przekąski są w wiele trudniejszej sytuacji. - Ja jestem w tej drugiej grupie, gdzie tak naprawdę nie mam nic do roboty. Wszyscy robią jakieś większe lub mniejsze porządki w lokalach i czekają na jakiekolwiek pozytywne decyzje naszego rządu. Próbujemy oczywiście minimalizować wszelakie straty: wykorzystujemy produkty które mogą się zepsuć (owoce - robimy z nich soki, nalewki, etc. lub rozdajemy potrzebującym, znajomym). Planujemy spotkanie z prezydentem miasta Opola w sprawie podjęcia dla nas ważnych decyzji - anulowanie czynszów, anulowanie opłat za wywóz nieczystości, anulowanie opłat za koncesję alkoholową, etc. Póki co zazdrościmy państwom ościennym - Węgry, Niemcy, Wielka Brytania ponieważ tam rządy działają szybko i sprawnie, podejmują decyzje, które dają powód do myślenia o dalszej działalności. U nas - dramat - mówi Jacek Łuczka, właściciel Melon Pub.
Sam czynsz za wynajem lokalu kosztuje miesięcznie Melon Pub 7 tysięcy złotych. - Na dzisiaj mogę powiedzieć, że mam środki na przeżycie miesiąca, później będę na utrzymaniu. Kolejnym problemem są pracownicy - mam z nimi cały czas kontakt. Oni też powoli są bez pieniędzy. Kiedy dawałem im ostatnie wypłaty - 11.03 mówiłem, żeby szanowali te pieniądze bo nie wiadomo kiedy znów będą pracować. Teraz wiem, że oni też rozglądają się za innymi zajęciami bo muszą płacić za wynajmowane mieszkania, żywność - tłumaczy właściciel Melona.
Kubatura nie czekała na rozwój wydarzeń i od razu właściciele rozpoczęli działania, które pomogą utrzymać się na rynku. - Po pierwsze zaczęliśmy od cięcia wszystkich kosztów. Wypowiedzieliśmy umowy, które obciążały nasz budżet albo wstrzymaliśmy płatność takich rzeczy jak np. leasingi. Założyliśmy sobie pewny plan i obrót jaki musimy wygenerować, aby utrzymać się na rynku. Dopiero w okolicy Wielkanocy odpowiemy sobie na pytanie jak sobie dajemy radę. Niestety w ulgi od rządu się nie łapiemy, zatrudniamy 16 osób na umowę o prace. Lokalne działania natomiast nam pomagają, jak zwolnienie z podatku od nieruchomości czy zwolnienie z płatności za wynajem obiektów należących do miasta. Z dnia na dzień zatrudnienie u nas straciło około 50 osób w oparciu o umowy zlecenie. Barmani, kelnerki, pomoce kuchenne, dj, fotograf, ochrona, selekcjonerki - wylicza Kacper Polak, manager Kubatury.
Karol Karpiński współwłaściciel Wintydż obawia się, że będzie tylko gorzej.
- Praktycznie z dnia na dzień zostaliśmy pozbawieni możliwości prowadzania działalności i zarabiania pieniędzy. Jesteśmy lokalem typowo stacjonarnym, wiec nie możemy pracować na dowóz jak inni. Dodatkowo branże w jakich jeszcze działamy czyli weselna i eventowa to wszystko również nie pracuje, przez co ludzie rezygnują ze zleceń. Aktualnie wykorzystujemy środki, które mieliśmy przygotowane na inwestycje, ale nie są one niewyczerpane. Na pewno pierwsze propozycje rządu były nie do przyjęcia, skoro miesiąc w miesiąc wymagają od nas płacenia nie małych składek na ZUS, Vatu i podatków, przystosowywanie się do co raz to nowych zaleceń i obowiązków i my to zawsze robimy to teraz, przynajmniej raz mogliby stanąć na wysokości zadania i odciążyć nas z tych opłat. Tak abyśmy mogli wrócić po tym kryzysie i nadal prowadzić firmy i zatrudniać ludzi - słyszymy.
Na najbliższe decyzje Rządu musimy poczekać do końca tygodnia, decyzje na poziomie miastowym będą podejmowane na najbliższej sesji rady miasta w czwartek.
Napisz co o tym myślisz!
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
opolaninn: Napisał postów [2603], status [Szycha]
Janusze biznesu chodzą tylko i narzekają mało kasy mało klientów musimy podnieść ceny za piwo za hamburgeraa za zapiekankę za setkę itd itp A co Opolanie robili przez ostatnie lata ? Utrzymywali was a Wy kupujecie sobie mercedesy. AMG audi BMW otwiera taki kolejna knajpę w Innym mieście i narzeka ! Zobacz ile masz majątku !! A Co z małymi firmami którym cały czas Ciężko ???