- Autor: Aga_Ko
- Wyświetleń: 27997
- Dodano: 2020-02-04 / 19:59
- Komentarzy: 10
Świadek: "Jechałem tym pociągiem, po zderzeniu kierowca jeszcze żył, a ja nie mogłem nic zrobić"
Kiedy w samochód wjeżdża rozpędzony pociąg, pasażerowie w środku mają nikłe szanse na przeżycie. Pomoc, która jest wzywana natychmiast niemal w większości przypadków przyjeżdża za późno, a w osobach próbujących ratować życie rodzi się pytanie..."Czy zrobiłem wszystko co mogłem"?
Jeden ze świadków wypadku na przejeździe kolejowym w Nowej Schodni z 30 stycznia 2020 roku, podzielił się z naszą redakcją swoim przeżyciem. Pan Michał był jedną z pierwszych osób, które po zatrzymaniu się pociągu wybiegły, by nieść pomoc poszkodowanemu w wypadku kierowcy ciężarówki.
- To bardzo mocne przeżycia, które widzę cały czas przed oczami. Jechałem pociągiem relacji Warszawa - Wrocław, siedziałem w wagonie zaraz za maszynistami. Nagle rozpoczęło się ostre hamowanie, puścił hamulec i zobaczyłem jak poleciały fragmenty pociągu. Wstałem, zapytałem czy uderzyliśmy w sarnę, a maszynista powiedział, że to nie sarna, a ciężarówka - mówi Michał.
Drzwi pociągu zablokowały się w momencie hamowania awaryjnego. Michałowi udało się wyskoczyć z pociągu i pierwsze o czym pomyślał to kierowca, któremu trzeba pomóc. Świadek przyznaje, że każda minuta, która mijała wydawała się być niebywale długa, a wzywanie pomocy odbierało kolejny cenny czas. - Ja wyskoczyłem z pociągu i razem z jedną z pasażerek dobiegliśmy do kabiny samochodu. Dwa razy obiegłem tę kabinę dookoła, wszedłem do środka, odsunąłem materac. Zapytałem kierowcy, czy mnie słyszy po raz pierwszy i on odpowiedział że tak. Żył - relacjonuje świadek.
Pan Michał miał problem z dostaniem się bezpośrednio do poszkodowanego. Wzywając pomoc pod numerem 112 jednocześnie upewniał się, że poszkodowany nadal żyje. - Drugi raz podszedłem do kierowcy i znów potwierdził, że mnie słyszy. W międzyczasie rozmawiałem z dyspozytorką numeru 112, na miejscu był leśniczy, podpowiedział jaka to miejscowość. Niezwykle długo trwał cały wywiad, miałem wrażenie, że znów tracimy cenne sekundy. Wróciłem do kabiny, już widziałem, że jest źle. Mężczyzna zaczął krwawić, a dostęp do niego był niemożliwy, był zakleszczony a my nic nie mogliśmy zrobić - mówi Michał.
W kabinie świadek znalazł aktówkę z danymi właściciela firmy, którego poinformował o wypadku. - Po tej rozmowie kierowca już nie odpowiadał na moje słowa. Może 2 lub 3 minuty później pojawiła się karetka, ale ten pan już nie żył. Gdyby ten kierowca nie był zakleszczony w pojeździe być może udałoby nam się go reanimować. Baliśmy się go ruszać. Była tam jakaś kobieta, która mówiła, że jest lekarzem, ale i ona była bezradna - mówi dalej.
Świadek zdarzenia przyznaje, że cała sytuacja trwała zaledwie kilka minut. Powiedział również, że usłyszał rozmowy między maszynistami, którzy mieli widzieć, że kierowca wjechał na przejazd i zorientował się, że nie zdąży przejechać. Zaczął cofać, co spowodowało że pociąg uderzył w kabinę ciężarówki.
- Ustalono już tożsamość kierowcy. To 46-letni mieszkaniec Bielska-Białej - informuje mł. asp. Agnieszka Nierychła z Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
O zdarzeniu pisaliśmy w poniższym artykule:
Śmiertelny wypadek na przejeździe kolejowym w Nowej Schodni. Wstrzymano ruch pociągów
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
dontomasso: Napisał postów [4252], status [VIP]
szkoda i nie szkoda chlopa. robiac prawie 100.000 km/a nie raz widzialem jak kierowcy tira narazali zycie i zdrowie innych kierowcow bo sie czuja pewni ze nic im sie nie stanie sziedzac nad glowami innych uczestnikow ruchu. teraz trafila kosa na kamien i koniec tematu. tego samochodu tam nie powinno w ogole byc, droga ktora jechal jest do samochodow do 15 ton. wiec jest to kolejnym przykladem gdzie kierowca mial przepisy. a jak by sie zatrzymal to by i zyl.