Ręce w górze po ostatnim gwizdku nie mogą dziwić. Druga wygrana z rzędu w Superlidze stała się dla Gwardii faktem.(Fot: Dżacheć)
Mecz Gwardii i Azotów zaczął się nieco nerwowo. Drużynie gości zwrócono bowiem uwagę, że na parkiecie porusza się zawodnik, który nie został uwzględniony w protokole meczowym. Po kilku minutach sytuację wyjaśniono i zawodnicy wrócili do gry. Początek należał do gości z Puław, którzy zdołali wypracować sobie niewielką przewagę, a w kolejnych akcjach odpowiadali rzut za rzut. Po kwadransie ekipa przyjezdna prowadziła 7:10. W tym momencie podopieczni Tadeusza Jednoroga podjęli zdecydowaną pogoń za przeciwnikiem. Po dobrej obronie Adama Malchera oraz trafieniu Grzegorza Garbacza remis był coraz bliżej.
W 18. minucie przy stanie 10:11 kolejną obroną popisał się Malcher, a rzut karny na gola zamienił Nenad Zeljic i stan rywalizacji się wyrównał. Od tego momentu oba zespoły konsekwentnie nie dały odskoczyć przeciwnikowi i przez kolejnych kilka minut walka toczyła się systemem gol za gola. W 29. minucie po kontrze bramkę dającą prowadzenie 15:14 gospodarzom zdobył Wojciech Knop, a po udanej akcji w obronie i kolejnym, bardzo skrzętnie przygotowanym ataku, rzut na 16:14 odnotował Michał Szolc. Goście nie zdążyli już na niego odpowiedzieć i do szatni oba zespoły zeszły właśnie przy takim wyniku.
Prowadzenie beniaminka z wyżej notowanymi Azotami po pierwszej części spotkania wróżyło nie lada sensację. Gwardziści zachowali jednak chłodne głowy i po wznowieniu gry nie dali sobie odebrać prowadzenia. Duży udział miał w tym walczący tak w ataku jak i obronie Garbacz, którego rywale kilka razy niemiłosiernie sponiewierali po parkiecie. W 41. minucie to właśnie potężnej postury rozgrywający opolan trafił do siatki przeciwnika dając prowadzenie swojemu zespołowi 20:16. W kolejnych czterech akcjach miejscowi złapali jednak wyraźną zadyszkę i na remis błyskawicznie wyszli zawodnicy Bogdana Kowalczyka. Po stracie w rozegraniu Gwardii dwukrotnie trafiał Piotr Masłowski i przy stanie 20:20 zrobiło się nerwowo.
Niemoc strzelecką swoich kolegów przełamał jednak Szolc, i choć chwilę później na tablicy wyników znowu pojawił się wynik 21:22 to opolanie nie odpuszczali. Kolejny raz przypomniał się kibicom Malcher, który tylko w sobie wiadomy sposób zablokował uderzenie Masłowskiego, a kontrę bezbłędnie wykorzystał Paweł Swat. Kolejna akcja przyniosła niemal identyczny z tym, że po obronie bramkarza Gwardii trafił Szolc. Kiedy gospodarze znowu wyszli na prowadzenie tempo zawodów uległo znacznemu zwiększeniu.
Warto przy tym dodać, że na parkiecie zrobiło się znacznie luźniej, gdyż sędziowie na ławkę kar odesłali w krótkim odstępie czasu aż 4 zawodników – po 2 z każdej ekipy. Rywalizacja w osłabieniu nie przeszkodziła jednak beniaminkowi w zdobyciu kolejnych 3 bramek, a przeplatanych obronami Malchera. Koncert gry opolan trwał w najlepsze. Po rzucie Knopa na 27:22 w 53. minucie trybuny oszalały ze szczęścia. Humor próbował im jeszcze popsuć Michał Szyba, ale natychmiast odpowiedział Marcin Śmieszek. Ostatnie 5 minut zmagań w hali przy ul. Kowalskiej widownia oglądała stojąc i mocno dopingując zespół Gwardii. Po rzucie Swata w 58. minucie na 29:23 było już pewne, że wygranej opolskiej ekipie nic nie zabierze.
Radość zawodników i kibiców Gwardii po ostatnim gwizdku była ogromna.
krisss: Napisał postów [2133], status [Szycha]
Oby tylko na tym się nie skończyło.