Pracownicy Taboru Szynowego nie wierzą już w kolejne deklaracje władz firmy co do wypłaty zaległych wynagrodzeń.
1,9 miliona złotych - tyle Tabor Szynowy jest winien swoim pracownikom. Ostatnie wypłaty dostali oni w listopadzie ubiegłego roku.
Zarząd firmy zapewnia, że posiada środki nie tylko na spłatę zadłużenia wobec pracowników, ale też na wznowienie pracy zakładu.
- Ostatnią wypłatę widziałam w listopadzie. Obecnie firma winna mi jest 2600 złotych. W lutym miałam teraz 10 lat pracy, ładna rocznica. Z tej okazji nie mam na życie, chodzę od koleżanki do koleżanki i pożyczam – mówi Bożena Franiczek, pracująca na obsłudze myjni Taboru Szynowego. - To co robi zarząd to jedno wielkie kłamstwo, cały czas obietnice bez pokrycia. 80 procent ludzi chce już ogłoszonej upadłości, chciałoby odejść, mieć wypłacone zaległe pieniądze i iść chociaż na zasiłek – dodaje załamana kobieta.
Po tym jak sąd odrzucił wniosek o upadłość firmy (tylko Urzędowi Skarbowemu zalega 10 milionów złotych – przyp. red.) około 200 z 350 pracowników pojawiło się dzisiaj pod siedzibą Taboru Szynowego. Najpierw spotkali się z przedstawicielami Miejskiego Centrum Pomocy Rodzinie w Opolu oraz NSZZ Solidarność, a następnie udali się na konferencję prasową właścicieli firmy. - Złodzieje! Oddajcie nasze pieniądze! Wstyd! Hańba! - krzyczeli pracownicy, kiedy w budynku do dziennikarzy na konferencję wyszli właściciele Taboru Szynowego. Wcześniej grupa pracowników na terenie zakładu rozpaliła ognisko z opon.
- Czy ludzie którzy chcą was oszukać wyszliby tu do was w takiej atmosferze? Złodzieje by do was nie przyjechali. Złożyliśmy pod dużą presją zbyt pochopne deklaracje co do wypłaty wynagrodzeń. Czekamy na środki z zagranicy w kwocie 8,5 miliona euro. Zanim trafią one na konta firmy Leo Maks (przejęła większość udziałów w Taborze Szynowym – przyp. red.) musi nastąpić przewalutowanie – tłumaczył Zenon Sroczyński, dyrektor zarządzający Leo Maks. - Do poniedziałku 24 lutego dostaniecie zaległe wynagrodzenia – przekonywał.
- Już ostatnio obiecywaliście i co? Mieliśmy dziękować dzisiaj za wypłaty i nadal nie mamy nic. To znaczy mamy! Komorników na kontach, mieszkaniach i samochodach za nieopłacone rachunki i kredyty! Odcinają ludziom prąd w domach, a wy każecie czekać? Jakie macie dowody, że pieniądze są u was? - krzyczeli zdenerwowani pracownicy. Jednak zarówno dyrektor zarządzający Leo Maks jak i prezes Tadeusz Młynarczyk odmówili przedstawienia gwarancji finansowych. Po dłuższej wymianie argumentów prezes Młynarczyk zadeklarował za to, że jeśli zagraniczne środki nie pojawią się na kontach firmy to zaległe wynagrodzenia wypłaci z własnego kapitału Leo Maks.
Obecnie zadłużenie z tytułu wypłat wobec pracowników, którzy nie dostali wynagrodzeń za końcówkę listopada, grudzień oraz styczeń, wynosi 1,9 miliona złotych. Zarząd firmy utrzymuje, że dzięki zagranicznemu inwestorowi będzie w stanie wznowić działalność zakładu. Póki co po zakładzie z ponad 100-letnią tradycją hula wiatr.
Oburzeni pracownicy protestowali pod siedzibą firmy, a następnie przyszli na konferencję zarządu.
bachus1: Napisał postów [107], status [młodszy wyjadacz]
..NO I PIERDYKNELO NA CAŁEGO, kiedy mam szafke wysprzatać ?