Sensacyjne informacje na temat ryby-giganta w Jeziorze Turawskim dziennikarze serwowali Opolanom przez prawie 2 miesiące.
- Lato 88' to był sezon nie na ogórki, ale prawdziwe ogóry. Nie działo się nic. Koledzy po fachu zmontowali bajkę o jakiejś paskudzie w Zalewie Zegrzyńskim. Ja i Mirosław Olszewski postanowiliśmy nie być gorszymi. Zabawiliśmy się w celowe wprowadzenie czytelników w błąd – wspomina Zbigniew Górniak, dziennikarz i felietonista związany z NTO. - Pomysł padł na wielką rybę w Turawie. Pierwszy tekst, "Szczęki po opolsku" opowiadał historię wędkarza na łódce, któremu jakieś duże, pływające stworzenie odgryzło kawałek wiosła – dodaje z uśmiechem.
Stworzona na łamach regionalnego dziennika historia miała ciąg dalszy. W tekście pod tytułem "Ryba(?) znów straszy" opisano przypadek jamnika, który w niewyjaśnionych okolicznościach zginął podczas kąpieli w Jeziorze Turawskim. - Docierały do nas sygnały, że historia chwyciła, więc szliśmy tym tropem dalej. W gazecie szybko pojawiły się kolejne artykuły. Jeden z nich to była rozmowa z ichtiologiem, który wyliczał, że zanieczyszczenie wody, pewne pierwiastki, mogą powodować rozrost ryb do ogromnych rozmiarów, ich agresję i niepohamowany apetyt. Kolejne porcje wiadomości dotyczyły a to wyciągniętej z jeziora sieci rybackiej potarganej jak po spotkaniu z torpedą, a to przewróconego pontonu – wylicza Górniak.
Cała "akcja" trwała prawie 2 miesiące. Kiedy dobiegała końca, obaj dziennikarze wybrali się nad Jezioro Turawskie, aby przeprowadzić rekonesans w sprawie nadzwyczajnego zjawiska, które sami stworzyli. - Przyznam szczerze, że efekt przerósł nasze oczekiwania. W sklepach wędkarskich ludzie wykupywali ciężki sprzęt, grube żyłki. W mięsnych schodziła wątróbka, bo ktoś rzucił pomysł, że tylko na taki kawał mięsa można złowić ten ogromny okaz. Nad jeziorem spotkaliśmy ludzi, którzy z lornetkami wpatrywali się w wodę. Istne szaleństwo – opowiada dziennikarz. - W miejscowych knajpkach nasłuchaliśmy się wielu historii na temat ogromnej ryby. Kiedy zaczęliśmy poddawać je w wątpliwość to o mało nie wyszliśmy z podbitym okiem – śmieje się Zbigniew Górniak.
Ani Górniak ani Olszewski nigdy oficjalnie nie sprostowali swoich rewelacji na temat ryby-giganta w Jeziorze Turawskim. - Zrobił to nasz starszy kolega po fachu, z tej samej redakcji. W felietonie objechał nas z góry do dołu za ten żart. Dzisiaj nie do pomyślenia, bo każda redakcja trzyma jedną linię. Niezależnie od tego ta historia długo jeszcze żyła własnym życiem – podsumowuje Górniak.
harry: Napisał postów [2393], status [Szycha]
Ludzie jak pelikany - łykają wszystko co się napisze lub powie. Naiwność nie zna granic.