• Autor: Aga_Ko
    • Wyświetleń: 6507
    • Dodano: 2018-08-21 / 07:00
    • Komentarzy: 2

    Ewa Stadnik: "Jeśli ktokolwiek daje choć cień nadziei, warto walczyć"

    (fot. Dżacheć)

    Mały Karol Stadnik wrócił już ze swojej dwumiesięcznej wizyty w USA. Po operacji chłopca czeka wiele nauki, jednak już dziś widać, że z dnia na dzień robi olbrzymie postępy.


    Szansę na życie Karol dostał za oceanem. Rodzice chłopca podkreślają, że warto walczyć, jeżeli ktokolwiek daje choć cień szansy.

    - Usunęliśmy znane nam zagrożenie życia u Karolka, czyli efekt miażdżenia wzajemnego narządów wewnętrznych w klatce piersiowej Karola, który objawiał się przede wszystkim uszkadzaniem tchawicy i jednego z naczyń krwionośnych, które prowadziło krew do mózgu. Operacja się skomplikowała na miejscu, ponieważ w badaniach wyszło, że doszły dwa dodatkowe zagrożenia. W naczyniu krwionośnym, które już było groźne okazało się, że jest skrzep konieczny do usunięcia. Druga rzecz to naczynie krwionośne było zabezpieczone stentami, które miały zbyt małą przepustowość. Można powiedzieć, że w jednym miejscu skumulowały się trzy zagrożenia życia. Operacja, która miała być laryngologiczna zrobiła się kardiologiczna, a nawet kardiochirurgiczna - opowiada Mariusz Stadnik, tata Karola.

    Amerykańscy specjaliści "wyremontowali" tchawicę chłopca. Dziś Karol powoli zaczyna wypowiadać pierwsze głoski, jest radosny i pełen nowej energii.

    - Tchawica została wyremontowana, wymagała przecięcia w dwóch miejscach i usunięcia dwóch odcinków, a następnie ponownego zespolenia. Została również "zderotowana", bo okazało się, że kręgosłup ją wykrzywił. Zagrożenia życia są wyeliminowane, a pozytywnym efektem ubocznym jest brak rurki tracheostomijnej. Plan został wykonany na 150%. Ta rurka miała być usunięta dopiero w Polsce, jednak usunięto ją już w Stanach - dodaje Mariusz Stadnik.

    Rodzice chłopca bardzo pozytywnie wspominają swoją wizytę w szpitalu. Podkreślają profesjonalizm, z jakim się spotkali, a co najważniejsze ciągły dostęp do informacji o stanie zdrowia dziecka.

    - Chodziliśmy po całym szpitalu, w przerwach leżeliśmy. Chyba nawet części tego czasu nie pamiętam, natomiast znakomicie zorganizowana była komunikacja. Każdy zespół, który wykonuje swoją część pracy na bieżąco informował o postępach, a jak skończył to wychodził do pacjenta i podsumowywał to co zostało zrobione. Raz na godzinę mieliśmy informację o tym, co dzieje się na sali operacyjnej. Informacje zaskakiwały mnie swoją szczegółowością - mówią rodzice.

    - Warto powiedzieć, że amerykanie kładą olbrzymi nacisk na udział rodziny w leczeniu. Dostęp do informacji jest bardzo duży i otwarty. Natychmiast po operacji byliśmy na OIOMie, gdzie spędzaliśmy cały czas. Widzieliśmy wszystkie zabiegi, które był wykonywane przy rodzicach. Rodzice jak chcą to mogą również pomagać. Pełna otwartość dotycząca parametrów dziecka i nasze szczęście w tym wszystkim jest takie, że wszystko szło idealnie. Dziecko było zabezpieczone antybiotykami, nie trzeba było stosować kolejnych, nie pojawiły się infekcje. Karol bardzo szybko sam zaczął oddychać i równo dwa tygodnie po operacji wyszliśmy do domu, gdzie w pierwotnych założeniach mieliśmy informację, że możemy spędzić w szpitalu nawet 4 tygodnie. Badania ostateczne wykonaliśmy tydzień później, jednak cały czas byliśmy w okolicy szpitala. Nic w tym czasie się jednak nie działo, a po badaniach końcowych, które potwierdziły, że wszystko jest dobrze dano nam pozwolenie na powrót do domu - wspominają.

    Karola czeka jeszcze operacja kręgosłupa, która zostanie wykonana w zespole sił połączonych szpitala ortopedycznego w Otwocku oraz Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

    - Prawidłowa postawa związana z kręgosłupem niesie wiele korzyści, czyli prawidłowe funkcjonowanie narządów, ale mamy nadzieję, że przełoży się to na całą postawę, czyli siedzenie, leżenie a może nawet chodzenie. Mamy nadzieję, że wygramy wszystko, w tym mobilność Karola, by mógł chodzić do szkoły i znaleźć sobie pracę - słyszymy.

    - Warto powiedzieć wszystkim rodzicom, którzy są w podobnej sytuacji jak my, żeby nie odpuszczali. Jeżeli choć jedna osoba na świecie daje nadzieję, to żeby w to wierzyli i do tego dążyli, bo warto. Chciałam powiedzieć, że szanse za oceanem, gdzie często słyszałam o tym, że są to bujdy to nie są, czego dowodem jest Karol - podsumowuje Ewa Stadnik, mama Karola.
    reklama

    Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.

    Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".

    2018-08-21 12:34:45 [89.67.1.*] id:1560984  
    antyP.I.S.: Napisał postów [5736], status [VIP] Reputacja
    Chwała ludziom którzy sprawę nagłaśniali oraz tym co wpłacali datki..wszytkich tylko modlących się odsyłam do kościółka

    Nick:
    Treść:
    2018-08-21 12:00:50 [185.127.20.*] id:1560981  
    matejko66: Napisał postów [2998], status [Szycha] Reputacja
    No i bardzo dobrze. Nie ma owijania w bawełnę jak to u nas bywa. Nawet najgorsza ale prawda i to jest podstawa...

    Nick:
    Treść: