Podczas spaceru po polach za Chmielowicami jeden z psów nagle zaczął nerwowo krążyć wokół studzienki melioracyjnej. Zwierzę nie reagowało na komendy ani przysmaki, co wzbudziło czujność opiekuna. - Zajrzałem do środka i od razu zobaczyłem, co przykuło jej uwagę - w studzience siedział borsuk - relacjonuje Trybała.
Na miejsce wezwano na pomoc strażaka ochotnika Floriana F. z miejscowej OSP. Mężczyźni wspólnymi siłami odsunęli jeden z betonowych kręgów, by stworzyć borsukowi drogę ucieczki.
- Zwierzak chyba zrozumiał, że chcemy mu pomóc, bo zaczął się wspinać po ścianie studzienki - opisuje radny. Po kilku próbach ratownicy zdołali wydobyć borsuka na powierzchnię.
Na szczęście zwierzęciu nic się nie stało. Po krótkiej chwili odpoczynku ruszyło w stronę pobliskich zarośli.
- Nie drapał, nie gryzł, nie szamotał się... chociaż nie podziękował, bezczelny - żartuje Trybała.
Cała akcja zakończyła się szczęśliwie nie tylko dla borsuka, ale i dla czworonożnego odkrywcy. Pies, który pierwszy wyczuł zwierzę w potrzebie, w domu dostał zasłużoną nagrodę - kawałek łososia.
Jak podkreśla Grzegorz Trybała, historia ma też walor edukacyjny.
- Czasem warto zaufać instynktowi naszych psów. To dzięki nim możemy dostrzec to, czego sami byśmy nie zauważyli.
