W rozmowie z dziennikarzami po koncercie "Trzy ćwiartki Jacka Cygana" Edyta Górniak nie kryła emocji. Choć podkreśliła wdzięczność za wsparcie, dała jasno do zrozumienia, że presja medialna i jakość debaty publicznej stały się dla niej trudne do zniesienia.
- Dało mi to bardzo dużo do przemyślenia. Początek roku, kiedy ludzie rzucali we mnie kamieniami... Media się podpięły. To nie było uzasadnione. Nie będę już rozdawać się wszystkim po godzinach.
Artystka zauważyła, że dziennikarze często pomijają głosy osób, które znają ją i współpracują z nią od lat. Zamiast tego media cytują wypowiedzi ludzi jej nieprzychylnych.
- Każdy ma wrogów. A co nasi wrogowie powiedzieliby o nas? Wszyscy wiemy - skomentowała. - To bardzo słaby ruch ze strony mediów. Płaski i niesprawiedliwy.
Na fali refleksji przyznała, że może czas wziąć przykład z Dody, która znana jest z asertywnej postawy wobec mediów. Artystka podzieliła się też swoimi spostrzeżeniami:
- Scrollowanie zniszczyło ludziom umysły. Będziemy coraz bardziej szukali prostoty, ciszy, normalności, spaceru, głębokich oddechów. Ta pogoń już nikomu nie służy. Nikomu nie służy być ciągle na wdechu i w zadyszce. Myślę, że przyjdzie moment, kiedy zatęsknimy za muzyką, która nie krzyczy. Kiedy ludzie będą chcieli się wyciszyć wewnętrznie. Ja poczekam na ten moment.
Chociaż zakończenie udziału w opolskim festiwalu uznaje za zamknięcie ważnego etapu, nie kończy kariery. Podkreśla, że muzyka pozostanie jej sposobem kontaktu z publicznością, ale w nowej, bardziej wyselekcjonowanej formie.
Zobacz całą rozmowę 13 minutową rozmowę z Edytą
