Właśnie dziś mija 25 lat od wydarzeń, które całej Polsce pokazały, że mieszkańcy województwa opolskiego potrafią jednoczyć się we wspólnej sprawie. Dzień utworzenia tego ludzkiego "łańcucha nadziei" obchodzony jest dziś jako Święto Województwa Opolskiego.
Był rok 1998, kiedy ówczesne władze rządowe pracowały nad reformą administracyjną kraju. Jednym z jej skutków miało być zmniejszenie liczby województw z 49 do 12. Opolskie znalazło się w grupie regionów likwidowanych. Opolanie postanowili walczyć o swoje. Malowali twarze na żółto-niebiesko, pisali petycje, protestowali, urządzali blokady. 7 czerwca 1998 roku ponad 100 tysięcy osób stanęło wzdłuż biegnącej przez Opolszczyznę międzynarodowej drogi E40 w tzw. "Łańcuchu nadziei". Przyszedł kto mógł, by w zwartym szyku walczyć o małą ojczyznę.
Ich wysiłek opłacił się, Opolszczyzna pozostała województwem. Pomnik upamiętniający to wydarzenie stoi niemal w samym sercu Opola od 6 sierpnia 2000 roku. Jest inspirowany rysunkiem znanego nie tylko na Opolszczyźnie rysownika Andrzeja Czyczyły. Przedstawiał on wąsatego ułana, salutującego pod armatą, która zamiast lufy miała Wieżę Piastowską - jeden z najbardziej znanych opolskich zabytków. Ułan i armata stoją zaś na podstawie mającej kształt Opolszczyzny. Pomnik, który nazwano "Brońmy Swego Opolskiego", stoi w miejscu ustawionego tu w minionym stuleciu pomnika cesarza Wilhelma. Ułan i jego wyjątkowa armata to chyba najsympatyczniejszy monument, jaki w ostatnich latach odsłonięto w Polsce.
W samo południe na Placu Wolności odbył się wesoły happening. Opolanie wspominali udział w tym niezapomnianym wydarzeniu:
- Muszę powiedzieć, że wspominam ten dzień bardzo przyjemnie dlatego, ze obudziliśmy świadomość bycia obywatelem. Opolskie ma świadomych obywateli, którzy wiedzą, ze ponoszą odpowiedzialność za swój region. To się nie wszystkim udało i ja myślę, że dziś i marszałek i wojewoda i prezydent Opola mogą sobie zdać sprawę z tego, że z takim społeczeństwem obywatelskim, z taką świadomością można dużo zrobić. Wtedy wydawało się, że to inteligencja walczy i elity o Opolszczyznę. To głównie kobiety na czele ze zmarłą już Danutą Berlińską wdałyśmy się w coś, co było niezwykłe. W łańcuchu nadziei oplatającym granice całego regionu były wszystkie gminy opolskie. Myślę, że to pokazało Warszawie i wszystkim, że to nie tylko elity. Wtedy nie było żadnego podziału. Lewica, prawica centrum i kościół, wszyscy z nami współpracowali i wszyscy byliśmy razem - mówi prof. Dorota Simonides.
Gaz: Napisał postów [5909], status [VIP]
Ja bym wolał pod Berlin.