Do kolejnej interwencji z cierpieniem zwierząt w tle doszło ponownie w gminie Lubsza.
- Osoba zgłaszająca poprosiła o pomoc dla pewnej kozy, która najprawdopodobniej kilka dni wcześniej się okociła. Nigdzie nie było widać małych koźlątek, a mama koza, zakrwawiona i brudna stała pod pomieszczeniem gospodarskim i cała drżała, widać było że jest chora - opisuje opolski TOZ.
Wolontariusze dzwonili do siedziby gminy z prośbą o sprawdzenie tego zgłoszenia, jednak po raz kolejny, nie mogli liczyć na szybką pomoc ze strony urzędników. - Niestety otrzymaliśmy informację że nie ma Pani urzędnik odpowiedzialnej za takie interwencje i że sprawa zostanie jej przekazana jutro. Obawiając się o stan kozy i koźlątek, wspólnie z Panią Maria Kołodziejek, pojechaliśmy na miejsce. Tego widoku nie zapomnimy nigdy! - czytamy.
- W brudnej, zagraconej stodole, na ziemi, powykręcana z bólu leżała konająca koza, a dookoła niej martwe 4 koźlątka! Koza niestety była już w stanie agonalnym! Chcieliśmy ją ratować, zabrać do weterynarza, pomóc jej!
Niestety odeszła praktycznie na naszych rękach... - relacjonują wolontariusze.
Jak się dowiedzieli, koźlątka urodziły się 4 dni wcześniej, ale właściciel nie zainteresował się zwierzętami. Leżały obok konającej kozy, wśród śmieci. Wyczerpana porodem koza nie miała też dostępu ani do wody ani do świeżego siana.
- Nie pojmujemy jak można patrzeć na zwłoki maleńkich zwierząt, jak można patrzeć na cierpienie tej umierającej kozy. Może gdyby pomoc przyszła szybciej udałoby się ją uratować. Gdyby ludzie, którzy biorą pod opiekę zwierzęta byli za nie odpowiedzialni i zapewniali im minimum opieki. Gdyby można było liczyć na szybką reakcję gminy, która ostatnim czasem pokazała się z nienajlepszej strony w kwestii opieki nad zwierzętami.
Z tego koszmaru udało się nam odebrać capka, który jakby świadomy całej tragedii pilnował umierającej kozy - czytamy.
Informacje dotyczące wsparcia opolskiego TOZ-u, można znaleźć na Facebooku.
[moderacja]: Napisał postów [5911], status [VIP]
[moderacja]