Mateusz Waliogóra, pochodzący z Nysy podróżnik nad ranem (13.01.) polskiego czasu zdobył biegun południowy. Waligóra szedł sam, a wszystko, co potrzebne, ciągnął za sobą na specjalnych saniach. Finisz - w piątek trzynastego - zapamięta na całe życie. Do bieguna doszedł o 00:50 czasu czilijskiego. W sumie pokonał 1250 km.
- Choć droga wiodła mnie na południe, to jednak kompas zdawał się nieustannie wskazywać moją ulubioną Piątą Stronę Świata. Ta wyprawa wcale nie zaczęła się 58 dni i 1250 kilometrów wcześniej w zatoce Hercules Inlet na pograniczu kontynentalnej Antarktydy i Lodowca Szelfowego Ronne'a. Zaczęła się wiele lat temu na zamarzniętej tafli jeziora Nyskiego w Siestrzechowicach. Nie robiłem żadnych wyjątkowych rzeczy jako dziecko. Ale marzyłem o takich. I nigdy nie przestałem! Przypomnijcie sobie o czym marzyliście jako dzieciaki. A potem zróbcie to! - pisze sportowiec.
Po sukcesie zamieścił wpis na Facebooku:
"Czuję się spełniony, zrealizowany. Nie ma we mnie potrzeby, żeby robić coś jeszcze. To uczucie, do którego dążyłem całe życie. W końcu nie myślę o kolejnej rzeczy, którą chcę zacząć. Kiedy dotarłem na miejsce, panowała prawie kompletna cisza. Zamknąłem oczy, powiał lekki wiaterek, usłyszałem, jak trzepoczą flagi, które są tutaj zawieszone. Magiczna chwila"
[moderacja]: Napisał postów [20612], status [VIP]
[moderacja]