(Fot. Dżacheć)
Spółka do niedawna była jednym z flagowych okrętów jeśli chodzi o spółki w całej Polsce. Mamy informację o tym, że wiceprezes WIK Opole używał absolutnie niedopuszczalnych słów. Do pracownika, że "ma skakać jak małpa i uśmiechać się od ucha do ucha i szybko wykonywać polecenie". - Ten cytat może stać się smutnym symbolem rządów Arkadiusza Wiśniewskiego i jego ludzi. Problemy zaczęły się w czerwcu ubiegłego roku, kiedy do zarządu dokoptowano dwoje ludzi Wiśniewskiego - mówi Janusz Kowalski.
Kowalski podkreśla, że nie spocznie, dopóki prawda nie wyjdzie na jaw i nie zgadza się na zamiecienie problemów pod dywan. - Sprawa musi być wyjaśniona w sposób rzetelny, nie przez radę Wiśniewskiego przez niego rekomendowaną. Nie może być tak, że spółka w statucie ma wskazane jasno okres 10 dni na zwołanie rady nadzorczej, a zostaje ona zwołana w nagłym trybie, by zakryć tę aferę - mówi Kowalski.
- To mieszkańcy Opola poniosą koszty tego, co dzieje się w Wodociągach i Kanalizacji oraz Zakładzie Komunalnym. Dzięki Bogu poseł Kowalski nie boi się podejmować takich trudnych tematów. Chcemy, żeby zarząd, który dopuścił do feralnego przetargu został odwołany. Ta firma była zarządzana w sposób wzorcowy. Po wprowadzeniu rok temu przyjaciół Wiśniewskiego dzieją się takie rzeczy, zapłacą za to mieszkańcy - dodaje Bartosz Piekarski.
W opolskiej spółce WiK toczy się otwarty konflikt pomiędzy prezesem spółki Ireneuszem Jakim a dwójką wiceprezesów Agnieszką Maślak i Sebastianem Paroniem. Konflikt dotyczy dwóch spraw: unieważnionego przetargu na zakup energii elektrycznej oraz mobbingu w WiK.
- Rada nadzorcza nie reagowała na te nieprawidłowości i bez względu na przyjaźnie nie ma zgody, by takie słowa padały. Jeśli Sebastian Paroń nie zostanie natychmiast odwołany, to znaczy, że prezydent Wiśniewski toleruje kolesiostwo - mówi Kowalski.
- Na portalu Czas na Opole ludzie podnoszą, że pan Paroń również w Zakładzie Komunalnym dopuszczał się takich słów, mobbingu - wtrąca Piekarski.
"Prezes WiK liczy zapewne na to, że jako ojciec wszechmocnego byłego wiceministra sprawiedliwości "jest nietykalny", ale niezależny sąd oceniający sprawę, może mieć inny punkt widzenia niż prokuratura kierowana przez Zbigniew Ziobrę.
Na razie prezes Jaki nie musi się bać. Policja, która weszła tydzień temu do spółki zabezpieczyła na prośbę prokuratury sprzęt należący wyłącznie do wiceprezesów. Stało się to po tym jak prezes Ireneusz Jaki po dziewięciu miesiącach stwierdził, że przetarg na zakup energii został przeprowadzony ze szkodą dla spółki. Wiceprezesi WiK już złożyli zażalenie na działanie policji. Pomijanie ojca byłego wiceministra sprawiedliwości przez organy ścigania może wyglądać podejrzanie.
Kuriozalne są także tłumaczenia prezesa Jakiego, w których podkreśla, że nie wiedział o przetargu. W sytuacji gdy pobiera się rocznie 430 tys. złotych wynagrodzenia jest to co najmniej dziwne, że prezes nie wie jak prowadzone są przetargi w spółce, którą kieruje. - pisze portal Czas na Opole.
neo: Napisał postów [2082], status [Szycha]
Dlaczego Kowalski przyszedł na świat? TO WINA TUSKA!!! ;-)