Opolski ratusz po zakończeniu II etapu 69. Tour de Pologne ogłosił pełny organizacyjny sukces. Wolontariusze pomagający przy zabezpieczeniu imprezy są jednak innego zdania.(Fot: archiwum)
Rekrutację wolontariuszy przed metą II etapu Tour de Pologne w Opolu prowadzono dwutorowo. W pierwszej kolejności Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji zorganizował grupę 50 mężczyzn, która dniu wyścigu zajmowała się m.in montażem i demontażem sceny. Tej grupie MOSiR obiecał posiłek, a także wejście na trybunę honorową i z obietnicy się wywiązał. Inaczej ma się sprawa 100 wolontariuszy, którzy zostali rozlokowani na całej szerokości trasy przejazdu kolarzy przez Opole. Mieli być dodatkowym „czujnym okiem” na niepożądanych przechodniów czy inne zakłócenia na trasie.
- Odbyły się dwa spotkania. Pierwsze było krótkim szkoleniem z udziałem policji, a drugie to już była odprawa przed wyścigiem. Już na tym drugim spotkaniu padło pytanie o gadżety, które obiecano wolontariuszom podczas naboru. Usłyszeliśmy, że będą po wyścigu. Temat uznano więc za zamknięty – opowiada jedna z wolontariuszek, prosząc o anonimowość. Na czas wyścigu wolontariusze otrzymali kamizelki, które następnie musieli zwrócić. Po skończonej pracy nastąpiła konsternacja bo jak twierdzą wolontariusze nikt choćby proporczyka z logo Tour de Pologne nie otrzymał. - Co więcej, koordynujący całą akcję Radosław Mielec z MOSiR – u pojawił się w koszulce z emblematem i udawał, że tematu obiecanych gadżetów wcale nie ma. Ludzie zniesmaczeni poszli do domu – dodaje wolontariuszka.
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że opolski MOSiR zachęcał do wolontariatu przy TdP obiecując gadżety związane z wyścigiem. Nie deklarowano dokładnie o jakich gadżetach mowa, ale taką informację przekazano opolskim mediom. - Faktycznie tak było i zapewniam, że wolontariusze gadżety dostaną. Dostaną też listy gratulacyjne od prezydenta Opola. To wszystko będzie miało miejsce na specjalnym spotkaniu, na które zaprosimy wszystkich wolontariuszy – zapowiada Radosław Mielec. Tymczasem naszemu reporterowi udało się ustalić, że o gadżety dla wolontariuszy do Lang Team'u opolski MOSiR wystąpiło dopiero po zakończeniu wyścigu. Dlaczego nie zrobiono tego odpowiednio wcześniej? - Bo chcieliśmy załatwić wszystko za jednym zamachem. I listy gratulacyjne i gadżety – przekonuje Mielec.
Problem w tym, że o takich zapewnieniach nic nie wiedzą wolontariusze. - Nikt nic takiego nam nie powiedział. Pierwsze słyszę o jakimkolwiek spotkaniu. Ktoś najwyraźniej próbuje ratować sytuację – ocenia oburzona wolontariuszka. - Pracuję w opolskiej oświacie, jestem po 30–tce, mam co robić w wolnym czasie, ale chciałam wziąć udział w wyjątkowej, prestiżowej imprezie i pokazać że Opole ma aktywnych społecznie mieszkańców. Nie rozumiem jak przy imprezie, która kosztowała ratusz kilkaset tysięcy złotych, można doprowadzić do takiej żenującej sytuacji – podsumowuje sprawę kobieta.
zlotko: Napisał postów [102], status [młodszy wyjadacz]
o jejku co za tragedia! Nie wiem kiedy sie z tego otrząsne! hahaha