Marcin Oparski od 3 lat pracuje w opolskim Centrum Ratownictwa Medycznego. W tym czasie nie raz udało mu się "przeciągnąć" kogoś "z tamtej strony".(Fot: Dżacheć)
W ostatniej chwili
Marcin Oparski w Centrum Ratownictwa Medycznego w Opolu pracuje od trzech lat. - Sytuacji, nazwijmy to podbramkowych, parę było. Najczęściej w takich przypadkach jest tak, że jadąc do zdarzenia nic nie wskazuje na duże zagrożenie życia. Tymczasem po przybyciu na miejsce okazuje się, że poszkodowany jest w stanie krytycznym i natychmiast trzeba walczyć o jego życie – mówi Marcin. - Szczególnie w pamięć zapadł mi jeden przypadek. Po przyjeździe karetki mężczyźnie stanęło serce. To była dosłownie ostatnia chwila, ostatni moment aby mu pomóc. I udało się uratować tego mężczyznę. W takich sytuacjach satysfakcja z pracy jest największa. Przecież ten człowiek wrócił z tamtej strony – podkreśla Oparski.
Praca co dodaje skrzydeł
Zawsze na sygnale, szybko, w biegu. - Adrenalina towarzyszy przy każdej akcji. Niezależnie do jakiego zdarzenia się jedzie. Trzeba jednak nad tymi emocjami panować, w możliwie największym stopniu. Za każdym kolejnym zdarzeniem przychodzi to łatwiej – ocenia Marcin. - Jeśli akcja zakończy się powodzeniem, jeśli uda się uratować ludzkie życie to nagle przychodzi takie strasznie miłe uczucie, chyba jedno z najlepszych. To takie uskrzydlenie w pracy, poprawa swojej własnej opinii o sobie – ocenia ratownik.
Za uścisk dłoni
Jadąc do zdarzenia, pomagając ludziom – jak mówi Marcin – nie czeka się na fanfary i laury. - Założenie jest takie, że trzeba pomagać nie oczekując nic w zamian. Zdarza się jednak, że czasem podchodzi do nas ktoś z rodziny poszkodowanej osoby i podaje rękę. Taki uścisk dłoni daje bardzo dużo – przyznaje Oparski. - Paradoksalnie bardzo rzadko spotyka się poszkodowanych już po tym jak im się pomagało. U nas w pogotowiu mamy taką osobę, która właśnie wróciła z tamtej strony. Po tym jak ratownicy uratowali mu życie zatrudnił się u nas, w dziale administracyjnym – opowiada.
Gdzie w tym wszystkim Bóg?
- Po pracy – odpowiada stanowczo Marcin. - W trakcie akcji, bezpośrednio po niej nie ma czasu na jakieś głębsze analizy. Te przychodzą dopiero w domu, kiedy spokojnie krok po kroku przegląda się w głowie każdy ruch, każde działanie. Jeśli idzie o głębsze rozważania, to bardzo często zastanawiamy się, nawet we wspólnym, ratowniczym, gronie czy w niektórych przypadkach nie zadziałała jakaś większa siła. Czasem nie wszystko udaje się wytłumaczyć z medycznego punktu widzenia – podsumowuje ratownik.
CarlitoBrigante: Napisał postów [2752], status [Szycha]
a co to? temat zastępczy?