(Fot. Dżacheć)
Każdy z nas na pewno pamięta swoją szkołę i nauczycieli. Szczególnie zapamiętujemy "kosy", choć niektórzy po latach edukacji wracają do murów swojej szkoły, by podjąć trud edukacji. Tak jak Marcin Gambiec, nauczyciel języka niemieckiego w szkole podstawowej nr 24.
- Jeszcze w trakcie nauki w kolegium językowym byłem w mojej podstawówce na praktykach, teraz już uczę tutaj dzieci. To bardzo miły powrót, przeszedłem na "ty" z nauczycielami, którzy jeszcze niedawno mnie uczyli - mówi belfer.
Nauczycielowi nie podoba się opinia, wedle której ta grupa zawodowa zarabia średnio 3 tysiące złotych pracując zaledwie 18 godzin tygodniowo - bo tyle wynosi nauczycielski etat. - Ze świecą szukać w mojej szkole nauczycieli z taką pensją. Pamiętajmy, że poza godzinami dydaktycznymi mamy dyżury, wypełnianie ogromnej ilości dokumentów, uzupełnianie dzienników. A potem wracamy do domu i sprawdzamy zeszyty, kartkówki. I musimy być przygotowani do zajęć - ja jako językowiec ciągle muszę się gimnastykować, żeby w ciekawy sposób uczyć młodzieży języka - dodaje Marcin Gambiec.
Belfer żałuje, że organizowane przez szkoły akcje prospołeczne nie przebijają się do świadomości opinii publicznej. - Jest wiele ciekawych akcji, w które włączają się uczniowie, nauczyciele i rodzice. Ale wciąż zdarzają się sytuacje, że uczniowie nie mają pojęcia o ich najbliższym otoczeniu, dzielnicy - mówi.
- Zachęcam młodych ludzi do spróbowania swoich sił jako nauczyciel. Trzeba to lubić, ale ta praca naprawdę daje dużą satysfakcję - kończy rozmowę Marcin Gambiec.
JA_KIKA : Napisała postów [22], status [nowy]
Wszystko fajnie, że pan Marcin zachęca do spróbowania sił jako nauczyciel... Ale prawda jest taka, że wśród absolwentów germanistyki czy anglistyki mało który pracuje w swoim zawodzie! Po prostu nie ma pracy! No i polityka w szkołach jest taka, a nie inna: jeśli się zdarzy, że ktoś idzie na urlop macierzyński lub zdrowotny, to szkołom nie opłaca się zatrudnić kogoś nowego na zastępstwo. Lepiej jest pościągać na ten czas nauczycieli z pobliskich szkół, nawet jeśli by mieli mieć wiele nadgodzin, niż zatrudnić kogoś nowego np. na pół etatu.