Grający z numerem 22 Mateusz Bukowiec został bohaterem meczu z Jagiellonią Białystok, zdobywając dwie bramki dla swojego zespołu.(Fot: Mat)
„Środa cudów” - tak wypadałoby podsumować wydarzenia na opolskich boiskach, które miały miejsce w środę, podczas pucharowych rozgrywek. Problem w tym, że to określenie nijak pasuje do przebiegu owych spotkań, bo zarówno Ruch Zdzieszowice jak i MKS Kluczbork na swoje sukcesy solidnie zapracowały i były drużynami lepszymi od przeciwników, wbijając im po 3 gole.
O ile MKS to drużyna, która jeszcze w poprzednim sezonie gościła na zapleczu ekstraklasy, to HKS przystępował do spotkania z Jagiellonią goszcząc w II lidze drugi rok z rzędu. Na nic jednak przedmeczowe statystyki i rankingi, bo o awansie do dalszych rozgrywek w Pucharze Polski decydował w środę jeden mecz i byli w nim lepsi piłkarze ze Zdzieszowic.
O tym, że wyżej notowanego rywala nie trzeba się bać swoich kolegów postanowił przekonać już w 7 minucie Mateusz Bukowiec, który huknął zza pola karnego w poprzeczkę „Jagi”. Na odpowiedź ekipy z Białegostoku gospodarze musieli czekać aż do 30 minuty, kiedy głową, ponad bramką Marcina Fecia, po rzucie wolnym uderzał Tiago Cionek. Rywal nie naciskał, nacisnęli więc zawodnicy HKS – u. Tomasz Kasprzyk zakręcił lewym obrońcą Jagielloni, wpadł w pole karne i uderzył pod poprzeczkę, ale jego uderzenie sparował Krzysztof Baran. Kasprzyk złożył się jeszcze do dobitki, ale tym razem strzelił niecelnie. Poddenerwowany postawą swoich podopiecznych Czesław Michniewicz w przerwie meczu wprowadził na boisko Marcina Burkharda i Tomasza Kupisza. Jednak to nie Jagiellonia przystąpiła po tych roszadach do ataku.
W 48 minucie po rzucie wolnym dla Ruchu piłka wpadła do bramki gości, ale sędzia Piotr Wasilewski dopatrzył się przy tej akcji spalonego. 3 minuty później wątpliwości już nie było. Po raz kolejny lewego obrońcę „Jagi” w ziemię „wkręcił” Kasprzyk, dośrodkował w pole karne a Bukowiec uderzeniem głową nie dał szans Baranowi. Sensacja stała się faktem. Ruch objął prowadzenie 1:0. Nie minęły 2 minuty a stadion w Zdzieszowicach eksplodował z radości po raz drugi. Dwójkową akcję, tym razem na lewym skrzydle, przeprowadzili Przemysław Bella i Mateusz Bukowiec. Idealne podanie otrzymał Łukasz Damrat, który precyzyjnym uderzeniem sprzed pola karnego umieścił piłkę w bramce. Po niecałej godzinie gry Ruch Zdzieszowice prowadził z Jagiellonią 2:0.
W 65 minucie atmosfera festynu na stadionie nieco przycichła, bo Tomasz Kupisz pięknym, technicznym uderzeniem z około 16 metrów, pokonał Fecia, przywracając swojej drużynie nadzieję na korzystny rezultat. Ta nie trwała jednak długo. W 78 minucie piłkę wstrzeloną w pole karne gości po rzucie wolnym głową zgrał Mateusz Kapłon. Zgrał wprost pod nogi Bukowca, który uderzył bez przyjęcia a futbolówka zatrzepotała w siatce. Jagiellonia mimo kilku prób z dystansu, nie zdołała choćby zmniejszyć rozmiarów porażki, do tego skończyła mecz w 10 – tkę, bo czerwoną kartką w doliczonym czasie gry został ukarany Dawid Plizga.
- Trudno cokolwiek powiedzieć, bo te 2 bramki tak szybko padły, trzeba to wszystko przeanalizować. Ale nie ma w tym myślę, żadnego zaskoczenia, bo w lidze straciliśmy już 12 bramek i są chyba tylko dwa zespoły pod tym względem od nas gorsze – powiedział po meczu Tomasz Kupisz, zawodnik Jagielloni.
- Kompromitacja. Tylko jedno słowo mi pasuje za komentarz do naszego występu. Skompromitowaliśmy siebie, klub, zawodników, kibiców. Wolałbym mówić o tym meczu jak najmniej – podsumował występ swoich podopiecznych Czesław Michniewicz, trener Jagielloni. - jest teraz taka moda w Polsce, aby ściągać zagranicznych piłkarzy, zamiast dawać szanse na grę chłopakom takim jak tutaj. Jak chociażby Mateusz Bukowiec, z którym miałem możliwość pracowania w Lubinie – chwalił z kolei Ruch Zdzieszowice.
- Trudno powiedzieć, dlaczego tak wyszło, czy Jaga zagrała słabszy mecz, czy my rzeczywiście dzisiaj tak dobry. Na początku drugiej połowy zaczęło wszystko funkcjonować tak jak powinno łącznie z taktyką i przede wszystkim z jakością wykonania czego brakowało w ostatnim czasie w meczach ligowych – ocenił mecz Andrzej Polak, trener Ruchu Zdzieszowice. - To sukces całego zespołu, zmienników, i tych co na ławce i tych poza kadrą, bo pracujemy wspólnie i to jest efekt pracy wszystkich i w klubie i na boisku i za to dziękuję dzisiaj wszystkim, przy święcie w Zdzieszowicach – dodał z uśmiechem.
Przytulas: Napisał postów [805], status [rozpisany/na]
A ja się pytam, gdzie jest Odra "Oderka" Opole?? No gdzie?