Spotkanie w Stegu Arenie rozpoczęło się od trafienia gości, ale Gwardziści szybko wyrównali i przeszli do ofensywy. Szczelna defensywa i skuteczne interwencje Jakuba Ałaja sprawiły, że gospodarze objęli prowadzenie 2:1. W kolejnych minutach trwała wyrównana walka - żadna z drużyn nie zamierzała odpuszczać. Wynik 7:7 po piętnastu minutach doskonale odzwierciedlał intensywność rywalizacji.
W końcówce pierwszej połowy więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy z Kalisza. Gdy Pelidija spudłował z siódmego metra, MKS wykorzystał moment słabości opolan i odskoczył. Bramką do szatni popisał się Oliwier Kamiński, który tuż przed syreną podwyższył na 15:13 dla gości.
Zmiana w bramce przyniosła natychmiastowy efekt - Mateusz Lellek już w pierwszych minutach drugiej odsłony zaliczył kluczową interwencję, dając sygnał do odrabiania strat. Corotop Gwardia przyspieszyła grę - skuteczna kontra Hryniewicza, precyzja Jędrycy oraz ważne trafienia Wojdana i Widomskiego pozwoliły objąć prowadzenie.
Mimo świetnej dyspozycji Joela Ribeiro, który zdobył aż 11 bramek i był liderem MKS-u do samego końca, to opolanie zachowali więcej chłodnej głowy w decydujących fragmentach spotkania. W ostatnich minutach bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Wojdan, pewnie egzekwując rzut karny.
Wygrana 34:32 była nie tylko efektownym zakończeniem sezonu, ale też potwierdzeniem, że projekt trenera Bartosza Jureckiego ma solidne fundamenty. Gwardia zakończyła rozgrywki na 7. miejscu, co jest najlepszym wynikiem w tej części tabeli i sygnałem, że przyszły sezon może przynieść jeszcze więcej powodów do radości.
- To była ciężka, ale bardzo satysfakcjonująca praca. Chłopaki pokazali charakter i ogromne zaangażowanie. Ten mecz to było zwieńczenie ich determinacji i wiary w zwycięstwo - podsumował trener Jurecki po ostatnim gwizdku.
W Opolu mają powody do dumy - drużyna nie tylko zakończyła sezon zwycięstwem, ale także zaprezentowała styl gry, który może stać się podstawą do dalszego rozwoju. Kibice już teraz mogą z niecierpliwością wyczekiwać nowego sezonu.