(Fot. Dżacheć)
Końcówka bez sił. Gwardia Opole, przez 3/4 spotkania stawiała opór faworyzowanie Wiśle Płock, jednakże w końcówce gospodarze urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki.
Oczywiście, faworyt mógł być tylko jeden - i to była Wisła Płock, która była jeszcze niepokonana w tym sezonie, natomiast Gwardziści zanotowali już pięć porażek w tym sezonie i nie byli ostatnio w najlepszej formie.
Opolanie ani na moment nie zaznali smaku prowadzenia, gdyż od razu na nie wyszli gospodarze, którzy raz za razem pokonywali bramkarzy gości. O ile jeszcze do stanu 5:4 ta walka jeszcze trwała, o tyle w dalszym czasie Wiślanie tylko powiększali swoją przewagę, która ostatecznie wynosiła pięć bramek po pierwszej połowie.
Druga część gry wyglądała obiecująco do 45 minuty. Do tego czasu Opolanie jeszcze mogli myśleć o sprawieniu niespodzianki, a sam rezultat - 21:18, był świetną okazją do ataku na faworyzowanych rywali. Niestety, wtedy to agresywniej ruszyli Płocczanie, i zdobyli aż jedenaście bramek z rzędu, natomiast goście już ani razu nie pokonali bramkarza miejscowych - Krystiana Witkowskiego.
