- Autor: Aga_Ko
- Wyświetleń: 49433
- Dodano: 2020-04-16 / 07:33
- Komentarzy: 2
"Ten wirus tak działa, osłabia, obezwładnia". Kardiolog z Kluczborka o przebiegu choroby
Szymon Barabach, kardiolog z Kluczborka opowiedział o tym, jak zakaził się koronawirusem oraz jak wygląda przebieg choroby. Podkreśla, że każdy z nas może zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa.
Pacjentów zakażonych koronawirusem możemy podzielić na 4 grupy. 30 procent z nich przechodzi COVID-19 bezobjawowo, a śmiertelność w tej grupie jest bliska 0. Kolejne 55 proc. to pacjenci z objawami - to objawy łagodne i umiarkowane, tutaj śmiertelność też jest niska. Kolejne 2 grupy to pacjenci z ciężkimi objawami - i tutaj pierwsza grupa to osoby z objawami płucnymi (10 proc.), którzy wymagają hospitalizacji oraz 5 proc., którzy mają postać krytyczną i bardzo zaawansowaną. W tej ostatniej grupie śmiertelność sięga nawet 50 proc.
Pan Szymon Barabach, kardiolog z Kluczborka mówi, że znalazł się w najszerszej grupie, gdzie pierwsze objawy pojawiają się z reguły po 4-5 dniach od kontaktu z wirusem. - Pojechałem w delegację do innego szpitala i podejrzewam, że właśnie tam to złapałem, bo po tygodniu okazało się, że w miasteczku, do którego pojechałem zakażonych było 27 osób. Nie ma w tej kwestii 100 procentowej pewności, ale tak też uważa sanepid. Ja pracując tam cały czas nosiłem maskę, zarówno w kontakcie z pacjentami i z personelem. Jednak personel tamtejszego szpitala często nie nosił tych masek. Musimy wiedzieć, że maski, nawet te materiałowe to nie chronią nas, ale właśnie innych. Dzięki tym maskom jesteśmy odpowiedzialni za innych i w ten sposób chronimy społeczeństwo - opowiada Szymon Barabach.
Przebieg zakażenia dzień po dniu, pierwsze objawy w 4 dobie po powrocie ze szpitala oddalonego o 500km od Kluczborka.
- Wróciłem we wtorek, miałem wolne, ale jedna pacjentka bardzo nalegała na wizytę i ją przyjąłem w środę. Wizyta trwała około 20 może 25 minut, dużo rozmawialiśmy i oboje mieliśmy maseczki i rękawiczki. Dzisiaj dostałem wynik, że ta pacjentka nie jest zarażona, podobnie sekretarka i to doskonale pokazuje, że nakładanie maseczki jest bardzo ważne. Kontaktowałem się jeszcze z jednym pacjentem, z teściową, ale ja cały czas chodzę w maseczce, rękawiczkach, bez tego sprzętu nie wychodzę z domu. Wieczorem w środę pojawiły się u mnie bóle mięśniowe. Byłem w delegacji w szpitalu 500 km od domu, myślałem, że to może zmęczenie po podróży. Wydawało mi się, że to wszystko "rozchodziłem", porozciągałem się, chwilę pobiegałem jednak czułem się cały czas nie w formie - opowiada lekarz.
W czwartek pojawiła się gorączka i "czerwona lampka"
- W czwartek pracowałem w ogrodzie, wieczorem wróciłem do domu, siadłem do kolacji i nagle wystąpiły u mnie dreszcze, trzęsłem się, jakby z zimna. Zmierzyłem temperaturę i wyszło, że mam 38,5. Nie czułem uderzeń gorąca, poza tymi bólami czułem się dobrze. Początkowo myślałem, że może to termometr jest zepsuty. Postanowiłem powtórzyć badanie termometrem elektronicznym i temperatura się potwierdziła. Dopiero wtedy zapaliła mi się "czerwona lampka". W czwartek i piątek miałem jeszcze ból gardła, taki ostry jak w anginie. Miałem wolne do poniedziałku w pracy, ale zadzwoniłem do szefa, że obawiam się o pacjentów i postanowiłem zgłosić się do sanepidu, bo obawiałem się powrotu do pracy - mówi.
Pan Szymon długo się nie zastanawiał i zadzwonił do Sanepidu. - Byłem w powiecie kluczborskim pierwszym takim przypadkiem. Panie z Sanepidu zaleciły mi, żebym skontaktował się z lekarzem dyżurnym oddziału zakaźnego w Opolu. Pani doktor stwierdziła, że objawy również jej się nie podobają. Polecono mi, żebym przyjechał na izbę przyjęć oddziału zakaźnego. Tutaj zostałem zbadany i pobrano mi wymazy. Wymaz był pobrany w czwartek około 22:00, w piątek wieczorem miałem wynik, który wyszedł wątpliwy, ale już od razu nałożono na mnie kwarantannę. Podałem wszystkie osoby, z którymi miałem kontakt od czasu powrotu - mówi nam lekarz.
Dodatni wynik testu pojawił się dopiero w poniedziałek.
- W poniedziałek przyjechała do mnie karetka do domu i miałem pobrane wymazy w domu, to było około 13:00, a o 23:00 zadzwoniono do mnie, że wynik jest dodatni. W nocy nasiliły mi się bóle mięśniowe całego ciała, dostałem gorączki i we wtorek rano przyjechała po mnie karetka i przewiozła mnie na oddział zakaźny w Opolu - opowiada.
Kardiolog z Kluczborka już 8 dobę spędza w szpitalu. Zaznacza, że przez pierwsze 5 dni czuł się mocno osłabiony, bolały go wszelkie mięśnie, nawet końcówki palców. Jak opowiada - osłabienie jest tak mocne, że nie pozwala samodzielnie obrócić się w łóżku. - Na szczęście ja nie miałem problemów płucnych, nie miałem duszności i cały czas byłem wydolny oddechowo - mówi.
Wspaniała opieka na oddziale zakaźnym, zaangażowany cały personel medyczny, którego jest nadzwyczaj mało
- Jestem bardzo zadowolony z opieki i zaangażowania zespołu - tak samo lekarzy jak i pań salowych. Widzę, że personelu jest tutaj mało. Co 2, co 3 dzień widzę te same twarze. Kiedy mój stan się poprawił staraliśmy się ograniczyć wizyty lekarzy u mnie i przeprowadzane one były telefonicznie. Mimo wszystko kilka razy dziennie salowe muszą do mnie wejść - mówi Szymon Barabach.
Koronawirus zaatakował osobę, która prowadzi aktywny tryb życia, morsuje, lubi sport i wędrówki po górach, co dowodzi temu, że koronawirus nie wybiera tylko najsłabszych ogniw.
- Uważam się za osobę odporną i wytrzymałą, prowadzę aktywny tryb życia. Naprawdę uważam się za osobę odporną, lubię morsować, jeżdżę na piesze wędrówki w góry. Na pewno są jakieś czynniki, które powodują to, że u każdego ta choroba przebiega w różny sposób. Na pewno wszyscy są zagrożeni. Zarówno osoby młode jak i starsze, choć młodzi i zdrowi są nadal w grupie mniejszego ryzyka - mówi lekarz i podkreśla, jak istotne jest ostatnie obostrzenie nakazujące zakrywanie twarzy.
- Wystarczy spojrzeć na Czechów, którzy już od 3 tygodni obowiązkowo noszą maseczki i mimo większej częstotliwości badań, tych zachorowań jest zdecydowanie mniej. Ta maseczka, nawet zwykła może uchronić wszystkich w koło. To ma sens. Moim zdaniem na razie wszelkie wychodzenie należy ograniczyć to do minimum, powinniśmy uszanować te zalecenia. Tak na prawdę nie mamy leków na COVID-19, leczy się to bezobjawowo - słyszymy.
Pan doktor zwraca uwagę na jeszcze jeden objaw zakażenia, o którym głośno się nie mówi. - To nagły i długotrwały spadek popędu seksualnego, praktycznie do zera. Ta informacja może okazać się pomocna w rozpoznaniu obecności koronawirusa, szczególnie wśród młodych mężczyzn - słyszymy.
Wydarzenia pod patronatem portalu
Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.
Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".
Najczęściej czytane
Powiązane materiały
Polub nas!
Chmura tagów
Ogłoszenia
Zgodnie z art. 173 ustawy Prawa Telekomunikacyjnego informujemy, że przeglądając tę stronę wyrażasz zgodę
na zapisywanie na Twoim komputerze niezbędnych do jej poprawnego funkcjonowania plików
cookie.
Więcej informacji na temat plików cookie znajdziecie Państwo na stronie
polityka prywatności.
Kliknij tutaj, aby wyrazić zgodę i ukryć komunikat.
Patryk100: Napisała postów [924], status [rozpisany/na]
Trzeba nakazać założyć maseczkę Borysowi Budce, żeby tak nie pluł na Polskę i Polaków!