(Fot. Dżacheć)
W mecz bardzo dobrze weszli gospodarze. Już w 6 minucie Szymon Skrzypczak groźnym strzałem postraszył bramkarza gości. Parę minut później znów opolska ekipa wypracowała sobie dogodną sytuację, lecz spudłowała. Praktycznie cała pierwsza połowa to akcje w wykonaniu Odry, które kończyły się niecelnym strzałami lub kiepskimi strzałami na bramkę przyjezdnych. Puszcza próbowała odpowiadać, lecz żaden strzał nie był w stanie poważnie zagrozić opolskiej drużynie. Tobiasz Weinzettel w premierowym starciu nie miał zbytnio dużo do roboty, lecz sytuacja zmieniła w drugiej części spotkania. Do szatni zawodnicy schodzili z bezbramkowym remisem.
Początek drugiej odsłony należał do gospodarzy. Akcje braci Gancarczyków, Wodeckiego, czy Nowaka wróżyły iż w tym meczu Odra może górować nad przeciwnikiem. Zdawało się, że bramka wisi w powietrzu, lecz było to tylko złudzenie. Na gola kibice musieli czekać, aż do samej końcówki spotkania. W 86 minucie Robert Trznadel dośrodkował do Łukasza Staronia, który główką skierował piłkę do siatki. Kibice cieszyli się z prowadzenia w tym meczu i wszystko wskazywało na to, iż mecz był już wygrany. Nic bardziej mylnego. W 94 minucie ostatnia akcja meczu przesądziła o wyniku spotkania. Po mocno wykonanym rzucie wolnym, piłka sparowana przez Tobiego na poprzeczkę trafiła w okolice 5 metra, gdzie po dużym zamieszaniu najprzytomniej zachował się Michał Czarny, który umieścił futbolówkę w opolskiej siatce. Na kilka sekund przed końcowym gwizdkiem Puszcza wyrównała na 1:1 i tym samym doprowadziła do podziału punktów. Przy Oleskiej. O wyniku meczu przesądziły ostatnie 10 minut, które na długo zostaną w pamięci kibiców jak i zawodników Odry Opole.
