(fot: archiwum)
Historia siedemnastoletniej kędzierzynianki zaczęła się dwa lata temu. - Dziewczyna miała problemy rodzinne - wyjaśnia Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Uciekła z domu, wyjechała do Warszawy i sama zgłosiła się do jednej z tamtejszych agencji towarzyskich.
Na początku ukryła fakt, że jest niepełnoletnia. Jednak Elżbieta G., właścicielka agencji, szybko zorientowała się, że kędzierzynianka nie ma 18 lat. Mimo to pozwoliła jej nadal pracować. W sumie zatrudnionych było tam siedem dziewcząt. Dobrze zarabiały, ale musiały się dzielić pieniędzmi z sutenerami. Prostytutki płaciły m.in. za dowóz do klienta, kosmetyki, solarium czy ubrania oraz pokrywały koszty związane z reklamą w internecie.
Siedemnastolatce takie reguły nie odpowiadały. Razem z koleżanką uciekły więc z agencji i przyjechały do Kędzierzyna-Koźla. Druga dziewczyna jednak szybko wróciła do Warszawy.
- Natomiast 17-latka ukryła się w domu swojego znajomego Jarosława P. - mówi Lidia Sieradzka.
Według prokuratury właścicielka agencji nie chciała jednak rezygnować ze swojej pracownicy. W poszukiwaniu dziewczyny wysłała do Kędzierzyna-Koźla 29-letniego Kamila S., 34-letniego Mariusza S. (pseudonim "Siara”) i 46-letniego Wojciecha W.
Bandyci dowiedzieli się, gdzie mieszka Jarosław P. Wtargnęli do jego mieszkania, w którym zastali oprócz gospodarza jeszcze dwie inne osoby. - Chcąc dowiedzieć się, gdzie jest poszukiwana przez nich dziewczyna, pobili jej przyjaciela - mówi Lidia Sieradzka.
Więcej na ten temat czytaj w NTO.pl
Unkel: No szkoda mi tylko dzieczyny.Spaprała sobie życie tymi faktami.Szkoda mi jej bardzo.Cóz ona sama wybrała ten los.