(Fot. Dżacheć)
30, 50 a nawet 70% taniej - kuszą z witryn sklepowych ogromne plakaty i tablice.
Joanna Gorzowska z Opola od dawna poluje na posezonowe wyprzedaże, z utęsknieniem czekała także na poświąteczne promocje.
- Kupowanie ciuchów po normalnych cenach zupełnie mija się z celem, bo ceny są zawyżone. Teraz odzież mogę kupić o połowę taniej - czyli płacąc tyle samo, mieć dwa razy więcej nowych rzeczy - tłumaczy.
Tłumy, przewijające się od pierwszego dnia otwarcia galerii po świętach każą twierdzić, że nie tylko Joanna myśli w ten sposób.
- Już w wigilię dużo osób pytało u nas o wyprzedaże, czy będą od razu po świętach czy dopiero po Nowym Roku - przyznaje jedna z pracowniczek salonu odzieżowego w CH Karolinka.
I choć wyprzedaże cieszą się u nas coraz większą popularnością, to wciąż daleko nam do zachowania mieszkańców Wysp Brytyjskich. Nagrania ze szturmu sieci handlowych niemal co roku trafiają do telewizyjnych serwisów informacyjnych, w tym także do Polski.
Dlaczego handlowcy właśnie w ostanie dni roku robią nam prezent i obniżają ceny?
- To zwykła kalkulacja - każdy sklep płaci duże pieniądze za wynajem powierzchni, zatem nie może mieć magazynu o nieograniczonej powierzchni. A przecież trzeba zrobić miejsce na nowe kolekcje odzieży czy butów, które zaraz wejdą do sprzedaży - tłumaczy Magdalena Cieloch, rzecznik praw konsumenta. - A w czyszczeniu magazynów chętnie pomagają klienci.
antyP.I.S.: Napisał postów [5736], status [VIP]
Tłuszcza biegnie do sklepów i kupuje,wydaje pieniądze a póżniej narzeka że rząd jest do doopy bo z wypłaty nic nie zostało..