• Autor: Aga_Ko
    • Wyświetleń: 4473
    • Dodano: 2021-09-17 / 07:52
    • Komentarzy: 0

    Guz mózgu został wykryty niespodziewanie. Mały Oliwier z Opola walczy o powrót do zdrowia

    (Fot. Pomagam.pl)

    Mały mieszkaniec Opola jest bardzo dzielny. Z dnia na dzień był zmuszony przenieść się z ciepłego rodzinnego domu do szpitala. Słowa lekarzy do dziś odbijają echo w głowach zatroskanych rodziców.


    Rodzice chcą być gotowi na każde możliwe leczenie, które niestety drogą oficjalną (NFZ) nie daje nawet namiastki pewności, że syn wróci do zdrowia. Niestety, na szybkie i skuteczne działanie, szczególnie jeśli chodzi o śmiertelnie niebezpieczne choroby muszą być gotowi sami. Nie tylko fizycznie, ale i finansowo.

    - To wszystko dzieje się tak szybko, że do tej pory trudno mi w to uwierzyć... Mój synek Oliwier, dotychczas będący zdrowym, pełnym energii 7-latkiem, nagle stał się dzieckiem, które walczy z nowotworem - dzieckiem walczącym o życie... Nasz koszmar trwa zaledwie od kilkunastu dni... Był 17 sierpnia. Synek nagle stracił przytomność w przedszkolu, przeszedł atak padaczki. Oliwier już za chwilę miał rozpocząć rok szkolny, pójść do pierwszej klasy... Zamiast tego trafił do szpitala i rozpoczął, jak się później okazało, swoją najważniejszą walkę - pisze mama Oliwiera na stronie zbiórki.

    - W szpitalu wykonano tomografię, która nie pozostawiła żadnych złudzeń. Padło najgorsze zdanie, jakie może usłyszeć rodzic - "Pani dziecko ma guza mózgu..." Świat zawirował, przestał istnieć. Pytana, czy zgadzam się na leczenie, oczywiście przytaknęłam, choć po prostu mnie zamurowało... Nie da się opisać tego szoku, tego bólu. Patrzyłam na Oliwiera i poczułam, jak to jest umierać ze strachu... - pisze dalej.

    Po chwili byliśmy już w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Szereg badań. Szybkie wytłumaczenie, co trzeba zrobić, żeby uratować syna. 18 sierpnia - zaledwie dzień po operacji - podjęto decyzję o natychmiastowej operacji wstawienia zastawki komorowo-otrzewnowej... Życie Oliwierka było w śmiertelnym niebezpieczeństwie i lekarze musieli działać natychmiast, by uratować moje dziecko. Najgorsze było oczekiwanie, ta niepewność. Dotąd zdrowe dziecko walczy o swoje życie, a ja jestem bezradna i nie wiem, jak pomóc...

    26 sierpnia Oliwier przeszedł kraniotomię ciemieniową prawostronną - częściowe usunięcie guza drogą międzypółkulową, przezspoidłową. Nazwy, z którymi dotąd nigdy się nie spotkałam, dziś powtarzam w głowie nawet kilka razy dziennie. Trafiliśmy na wspaniałych specjalistów, synkiem opiekowały się rewelacyjne "ciocie". Wróciła nadzieja, że będzie lepiej. Niestety, choroba jest nieprzewidywalna...

    Po wyjściu ze szpitala byliśmy w domu zaledwie 2 dni. Syn zaczął w nocy skarżyć się na ból nerek, doszły wymioty. Znów wylądowaliśmy w szpitalu. Rozpoznanie kolka nerkowa, dostał antybiotyk. Kolejne dni na szpitalnym oddziale... Synek jest naprawdę bardzo dzielny, na nic się nie skarżył. Najgorsze było, gdy w dniu operacji zapytał mnie "Mamo, a jak ja do ciebie nie wrócę?" W oczach stanęły mi łzy... "Spokojnie, misiu, mama po ciebie przyjdzie - nawet oknem, jak będzie trzeba. Nie bój się..."





    reklama

    Zarezerwuj unikatowy login zanim wyprzedzą cię inni! Włącz się do dyskusji i wymieniaj poglądy na różne tematy z aktywną społecznością.

    Forum pod artykułem jest w trybie "tylko dla zalogowanych".