(Fot. Archiwum)
Przypomnijmy, że krowa została pod koniec stycznia sprzedana przez hodowcę na rzeź. Podczas próby załadunku do pojazdu, który miał zabrać zwierzęta do rzeźni uciekła taranując ogrodzenie i kierując się w stronę jeziora Nyskiego. Przez długi czas ukrywała się na terenach jeziora w okolicach Nysy, gdzie jak twierdzili specjaliści świetnie sobie dawała radę.
Zwierzę zostało namierzone w poniedziałek przez prywatny dron. Oceniono wówczas jej stan zdrowia i postanowiono odczekać na kolejną akcję odprowadzenia do właściciela, którym jest starosta nyski.
Dziś około południa lekarze weterynarii złapali krowę w miejscowości Sietrzechowice, wcześniej znieczulając ją kilkukrotnie lekiem uspokajającym, po czym zwierzę czekało na transport do gospodarza.
- Oddaliśmy kilka strzałów, bo zwierzę ma bardzo grube futro - tłumaczył mediom po udanej akcji Jacek Opara lekarz weterynarii z Nysy. Zwierzę nieoczekiwanie padło, jak twierdzą lekarze "prawdopodobnie na zawał". Lekarze zdążyli wrócić do lecznicy, kiedy dotarła do nich ta straszna informacja.
- Nie mam pojęcia co się stało. Byliśmy na miejscu od godziny 6:00 rano. Dostała środek uspokajający i po jakimś czasie dogoniliśmy ją i przywiązaliśmy do drzew, gdzie czekała na transport. Była w dobrym stanie, przede wszystkim żyła i na tym nasza rola się skończyła. Padła prawdopodobnie już podczas transportu do gospodarza. To straszna informacja, jest mi strasznie przykro. Było to kilka dni naszej pracy, męczącej pracy - dodał Jacek Opara.
ombre: Napisał postów [19839], status [VIP]
Przynajmniej nie skończy w macdonaldzie.