Marcin Mąkosa okradziony samochód zaparkował dzisiaj przed południem pod biurem poselskim Sławomira Kłosowskiego.(Fot: Mat)
Przypomnijmy. Bo tym jak Marcin Mąkosa miał zostać postrzelony w udo (policja cały czas bada sprawę) poseł Sławomir Kłosowski odsunął go od prowadzenia swojej kampanii, tłumacząc to troską o bezpieczeństwo swojego sztabowca. - Marcin wczoraj wieczorem odwiedził babcię na osiedlu ZWM, pozostawił na parkingu samochód z przyklejonym plakatem posła Kłosowskiego. Gdy wrócił do auta okazało się, że doszło do włamania – mówi Arkadiusz Szymański, szef sztabu wyborczego posła PiS starającego się o ponowny wybór. - Z auta zginął laptop, na którym były rozpiski naszych kampanijnych wyjazdów, były listy członków sztabu oraz listy sympatyków posła i PiS w regionie, skradziono też dobrej klasy aparat fotograficzny na którym udokumentowane były wszystkie akcje plakatowania – wylicza Szymański.
Oprócz tego z samochodu Mąkosy zniknęła poduszka powietrzna, nawigacja, lodówka turystyczna, marynarka i plik dokumentów. Straty wyceniono na około 8 tysięcy złotych. Najwięcej obaw u właściciela auta wywołuje jednak strata danych istotnych z punktu widzenia kampanii wyborczej posła. - To były dane typowo kampanijne, one laikowi nic nie powiedzą, ale dla osób które prowadzą inne kampanie to będzie bardzo cenna wiedza – wyjaśnia Marcin Mąkosa. - Może to prowadzić do prowokacji kampanijnych – dodaje. - Naprawdę dziwny zbieg okoliczności, żadnego innego sztabu taki pech nie dotknął, chcielibyśmy żeby to już był koniec takich wydarzeń – wtrąca Szymański.
- Poszkodowany złożył wczoraj zawiadomienie o kradzieży z samochodu marki citroen, policjanci poddali ten pojazd oględzinom, zabezpieczyli ślady, dzisiaj badał go też ekspert z zakresu mechanoskopii – informuje nadkom. Maciej Milewski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - To zdarzenie jest też przykładem niefrasobliwości ze strony właściciela, pozostawienie tak cennych przedmiotów w samochodzie na pewno jest okazją dla złodzieja – dodaje Milewski ku przestrodze innym kierowcom.
Na interesujący komentarz w sprawie zgłoszonej kradzieży zdobył się Patryk Jaki, radny PiS, który także kandyduje na posła. - Z wielką troską patrzę w kierunku moich kolegów partyjnych. Mam nadzieję, że nic już im się nie stanie do końca kampanii. Być może policja powinna się zastanowić nad organizowaniem jakiejś ochrony dla członków sztabu których spotykają takie przykre przypadki – ironizuje Jaki. - W czasie kampanii wyborczej pomoc jednej osoby przez kilka godzin dziennie jest niezwykle cenna, jeżeli ten komputer zawierał paręnaście tego typu nazwisk to są to niezwykle duże koszty i na pewno duża strata dla kandydata i całej partii – podsumowuje radny PiS.
Remek: Napisał postów [675], status [rozpisany/na]
Okazja złodzieja czyni. Niestety w Polsce nie zostawia się laptopów, aparatów fotograficznych, nawigacji itd, itp w samochodzie. Marynarka i dokumenty poszły pewnie przy okazji. Lodówka była pewnie użyta jako transporter na fanty. Wszystko tak jakby było pod ręką. Jawna prowokacja czy nietypowy niefart? Tylko na cholerę poduszka powietrzna?