Ewa S. zaraz po urodzeniu dziecka oddała je w ręce swojego konkubenta. Wiedziała, co miało się stać.
W popiele policjanci zabezpieczyli elementy kostne, które jedynie potwierdziły wcześniejsze podejrzenia. (fot: materiały policji)
Ewa S. po tym jak mając 18-lat opuściła rodzinę zastępczą w której przebywała, związała się ze starszym od siebie o prawie czterdzieści lat Edwardem K. Po dwóch latach na świat miało przyjść dziecko. Do dziś nie jest jasne, kto był jednak jego ojcem.
Gdy jednego z jesiennych wieczorów 2005 roku przyszedł czas porodu, mężczyzna kazał dziewczynie pozostać w domu. Jak wynika z akt sprawy, kobieta urodziła dziecko stojąc - w kuchni jednopokojowego mieszkania. Czarnowłosa bezbronna dziewczynka wypadła na ziemię, zrywając tym samym pępowinę. Dziecko urodziło się żywe – świadczył o tym chociażby jego głośny płacz. Po chwili trzymania niemowlęcia na rękach, kobieta oddała je swojemu konkubentowi, który włożył oseska do przygotowanej wcześniej reklamówki, którą oblał ropą a następnie włożył do środka palącego się pieca kaflowego, gdzie dziecko spłonęło. W tym czasie Ewa S. myła się w kuchni. Edward K. miał zmusić dziewczynę do milczenia o tym co się stało.
Cała sprawa wyszła na jaw dopiero po kilku miesiącach, kiedy pracownica opieki społecznej powiadomiła policję o tym, że kobieta najprawdopodobniej urodziła dziecko nie informując o tym żadnego z urzędów. Sprawą zajęli się śledczy. W popiele z pieca udało się zabezpieczyć kilka fragmentów kostnych potwierdzających podejrzenia policjantów.
Przeprowadzone badanie lekarskie kobiety potwierdziło, że poród odbył się kilka miesięcy wcześniej w warunkach domowych a przez cały okres ciąży kobieta nie konsultowała się z lekarzem. I chociaż początkowo podejrzani próbowali forsować kilka innych wersji wydarzeń, ostatecznie wszystko okazało się jasne. Jeszcze tego samego dnia, kobieta wyjawiła przesłuchującym ją policjantom mroczną historię tragicznych losów jej dziecka.
Ewa S. już w dwa tygodnie po tragedii - gdy Edward K. trafił za kratki - znalazła pocieszenie u boku 55-letniego wtedy mężczyzny z którym także ma dziecko. Sześciomiesięczna Andżelika przebywa jednak w rodzinie zastępczej. 23-letnia kobieta od wielu lat leczy się psychiatrycznie. Nie wykluczone więc, że dzięki temu może uniknąć kary. Został jej postawiony zarzut dzieciobójstwa pod wpływem przebytego porodu. Grozi jej 5 lat więzienia.
Sebastian: Ten gościu jest z PRUDNIKA