"Mafia Fryzjera" to książka w której Ryszard Niedziela wspólnie z Romanem Stęporowskim opisują szczegóły funkcjonowania mafijnego układu. (fot: Seeb)
SB:Pamięta Pan pierwsze spotkanie z Fryzjerem?
Ryszard Niedziela: Pamiętam doskonale. Zaczęła się runda 2000 / 2001, byłem prezesem Odry. Moi zawodnicy powiedzieli tak – prezesie, jeśli mamy walczyć o pierwszą ligę, to nie ma przypadków. My pana skontaktujemy z fryzjerem. Jeśli Pan zaakceptuje jego metody działania, to mamy duże szanse na wejście do pierwszej ligi. Spotkaliśmy się w restauracji chińskiej pod Rawiczem. Tam dowiedziałem się jak należy robić, żeby przejść do pierwszej ligi. Fryzjer powiedział mi na pierwszym spotkaniu wprost, Panie Ryszardzie, w piłce od 1990 roku nie ma przypadku. To jest jedna wielka machina, gdzie bez współpracy nie ma Pan szans, żeby awansować. Fryzjer wydawał się wtedy dla mnie człowiekiem dziwnym, ale szybko przekonałem się, że bardzo skutecznym. W każdym meczu, kiedy z nim współpracowałem uzyskiwałem korzystny rezultat. Fryzjer miał kontakt nie tylko z sędziami, nie tylko z obserwatorami, ale także z ludźmi z PZPN, nawet z Michałem Listkiewiczem. Byłem świadkiem rozmowy telefonicznej, kiedy to Fryzjer miał do niego pretensje, że został w pewnym momencie persona non grata, a Listkiewicz mówił wtedy „Rysiu, spokojnie, prasa szumi, za chwilę to wszystko się uciszy i będzie ok.” – i faktycznie było ok. Mówienie wielu osób, które dalej są w PZPN-ie, że nie wiedzieli o tym co się działo, to jest tylko mydlenie oczu. Wszyscy albo tylko wiedzieli, albo brali w tym udział.
SB: Jak drogie były mecze?
RN: Fryzjer jasno mówił, że runda jesienna jest tańsza. Wtedy kupienie sędziego kosztowało od 10 tys. – 20 tys. złotych. W rundzie wiosennej, to już czasami i 30 tys. nie wystarczało. Ja w sumie na korumpowanie sędziów, obserwatorów, plus oczywiście gratyfikacja dla Fryzjera – w sumie wydałem około miliona złotych.
SB: To dużo…
RN: Byli tacy, którzy wydali więcej. Ja wydałem milion i nie awansowałem.
SB: To znaczy, że każdy musiał dać, żeby wygrać. Inaczej nie miał żadnych szans?
RN: Jeśli ktoś miał cel awansu do drugiej ligi, czy pierwszej, to jeśli nie miał swojego „promotora” w postaci Fryzjera, czy Mariana D., czy kogoś kto funkcjonował w tych strukturach i miał układy, to nie miał szans na awans. Przypadków nie było. Choćby Arka Gdynia, czy Lech Poznań nie przypadkowo awansowały wtedy do pierwszej ligi. Mogę przytoczyć sytuację, kiedy to na spotkaniu w Poznaniu, gdzie był m.in. Bogusław Baniak – trener Lecha Poznań, Fryzjer i ja. Powiedziałem do Baniaka, „Boguś, gratuluję Ci, wygrywacie wszystkie mecze”, na co Fryzjer odparł „tą drużynę, to może moja teściowa trenować i też awansuje do pierwszej ligi.
SB: Dlaczego zdecydował się Pan mówić o tym wszystkim. Jest Pan jedną z osób, które brały udział w tym procederze. Fryzjer zasiadł na ławie oskarżonych, pan w roli świadka.
RN: Zanim zaangażowałem się w piłkę, miałem dużą firmę, która zatrudniała ponad 100 osób. Firma zaczęła jednak dołować, bo bardzo dużo pieniędzy wydawałem na ten cel. Bez żadnych nacisków, ani prokuratury, ani nikogo, doszedłem do wniosku, że trzeba o tym wszystkim powiedzieć, żeby oczyścić to dziadostwo. Bardzo ważne dla mnie jest, żeby nie było następnych takich frajerów jak ja, którzy stracili dorobek swojego życia. Ja chciałem coś zrobić dla Odry Opole, dla miasta. Nie wyszło, bo to była mafia.
[moderacja]: [moderacja]