Sławomir Stempniewski czyli popularny "Pan Sławek", podczas szkolenia sędziów piłkarskich w Opolu.(Fot: Dżacheć)
Mateusz Magdziarz, 24opole.pl : Salę na dwóch wykładach w Opolu zapełnił pan do ostatniego miejsca, nie tylko siedzącego. Co takiego "sprzedał" pan opolskim arbitrom, że tak chętnie wzięli udział w tych zajęciach?
Sławomir Stempniewski: Mam nadzieję, że ściągnęła ich jednak tematyka zajęć (śmiech). Pierwszy, piątkowy wykład poświęcony był rozpoznawaniu intencji oraz dynamiki ataku według najnowszych interpretacji Refereeing Assistance Programme. Druga część zajęć poświęcona była prawidłowemu ustawianiu się sędziego przy podejmowaniu decyzji. Zaproszenie Damiana Picza przyjąłem z przyjemnością.
Nie da się jednak ukryć, że jest pan osobą szalenie rozpoznawalną w kręgach piłkarskich, głównie za sprawą analiz w mediach, zwłaszcza w telewizji.
To prawda. Staram się nie unikać odpowiedzi na pytania o pracę sędziów. W roli komentatora wydarzeń boiskowych w telewizji cały czas się odnajduję. Poświęcam na to tylko weekendy i łączę wtedy piłkę z lataniem.
Z lataniem?
Tak. Mam własny samolot. Latanie jest moją pasją. To także bardzo praktyczne kiedy prowadzi się kilka firm, pracuje jako obserwator FIFA i dodatkowo pojawia w telewizji
W pańskich ocenach obrywa się od pana równo sędziom nie tylko w Polsce ale też w całej Europie. Głos nie zadrży kiedy z gwizdkiem biegają Wolfgang Stark czy Pedro Proenca?
Lepiej tak jak na boisku być pewnym siebie, bo per saldo, choć nie zawsze jest to miłe dla sędziego, to często bywa zbawienne. Jeśli jest błąd to jest błąd i nie warto tego zamiatać pod dywan. Każdy występ live sprawia jednak, że trzeba ważyć słowa, bo mam świadomość, że taki mój występ ogląda mnóstwo sędziów, którzy moje oceny traktują jako wykładnię. Staram się zawsze, aby nie była to tylko moja opinia ale też przekaz, który wspólnie wypracowujemy w Kolegium Sędziów.
Wielu kibiców wieszało na panu psy za interpretację sytuacji w meczu Polska-Austria na Mistrzostwach Europy w 2008 roku, kiedy Howard Webb podyktował rzut karny przeciwko naszej reprezentacji...
Karny był ewidentny. Trzeba jednak znać pewne okoliczności tej sytuacji, aby tak jednoznacznie to ocenić. Po pierwsze, przed każdą dużą imprezą piłkarską jak Mistrzostwa Świata czy Europy, FIFA czy UEFA daje wytyczne zarówno sędziom jak i drużynom. W praktyce sprowadza się do to tego, że przedstawiciel organizacji sędziowskiej odwiedza drużyny i wskazuje na jakie sytuacje boiskowe sędziowie będą szczególnie wyczuleni.
Przed EURO 2008 takim newralgicznym punktem było zachowanie piłkarzy w polu karnym przy stałych fragmentach?
Dokładnie. Howard zadziałał w tamtej sytuacji automatycznie, mając w pamięci sytuacje, które pokazano mu na szkoleniu przed turniejem. Druga strona medalu, to przewinienie naszego zawodnika. Kiedy przedstawiciel organizacji sędziowskiej odwiedził polski obóz na EURO akurat była awaria zasilania i nie wyświetlono materiału, o którym wspominałem wcześniej. Sztab otrzymał więc płytkę z nagraniem, której jak się potem okazało, nikt nigdy piłkarzom nie pokazał.
A nieznajomość przepisów nie zwalnia z ich przestrzegania. Mimo to dla kibiców Webb był długo wrogiem publicznym nr 1. Presja na arbitrach bywa często ogromna. Jak sobie z nią radzić?
Dotykamy tu psychologii w sędziowaniu. Różnica w sędziowaniu pomiędzy 3 ligą a meczem międzynarodowym nie jest wbrew pozorom duża. Przygotowaniem fizycznym, wiedzą na temat przepisów gry ci młodsi nie odstają od tych na samym szczycie. Różnica to właśnie aspekt psychologiczny, bo sędzia międzynarodowy podejmuje decyzje z milionami kibiców na plecach. To wtedy szalenie ważne są odporność na stres i bezcenne doświadczenie. Do tego dochodzi poparcie, które sędzia musi odczuwać jeśli chodzi o jego decyzje. Można je osiągnąć dzięki unifikacji. Jeśli piłkarze i trenerzy widzą, że wobec nich wszystkich stosuje się takie same kryteria, choć nie zawsze im w smak, to interpretacje wydarzeń stają się szybko kanonami i nie budzą kontrowersji.
Jak na tle reszty kraju ocenia pan opolskich sędziów?
Nie da się ukryć, że bardzo mocno odczuwalny jest tu powiew historii w osobie Ryszarda Wójcika. Od jego czasów nie mamy żadnego sędziego w grupie Elite. On był ostatnim, który tego zaszczytu posmakował i bardzo skutecznie mu to zresztą wychodziło. Wydawało się, że po nim przyjdą następni i będą te tradycje kontynuować, ale okazuje się, że to nie takie proste. Opolszczyzna zaskakuje mnie także faktem, że choć nie ma tu zespołu na poziomie Ekstraklasy, to do sędziowania garnie się sporo osób. Ośrodkowi, który ma bogate tradycje sędziowskie zawsze łatwiej jest wypromować nowego, bardzo dobrego arbitra. Wierzę, że będzie tak i na Opolszczyźnie.
350Z: Napisał postów [29], status [nowy]
Panie Białowąs dobrze że w 1 ławce Pan siedzisz bo wczoraj to nawet gwizdanie w juniorach Ci nie wychodziło...