O tym, jak ważne są sprawne bandy zabezpieczające na torze żużlowym, przekonał się w Opolu m.in Janusz Kołodziej, jeden z bardziej utytułowanych polskich zawodników.(Fot: archiwum)
Kwiecień 2011 roku. W pierwszym wyścigu turnieju towarzyskiego z cyklu „Jerzy Szczakiel zaprasza” groźnie wyglądający upadek zaliczają Pontus Aspgren i Borys Miturski. Na pierwszym łuku zawodnicy zderzają się ze sobą i obaj wpadają na bandę bezpieczeństwa. Zdarzenie kończy się bez poważniejszych obrażeń, a Duńczyk kontynuuje nawet zawody. W sierpniu 2008 roku w drugim biegu spotkania ligowego pomiędzy Kolejarzem Opole i węgierskim Mioszkolcem doszło do wypadku z udziałem 4 zawodników. Tomasz Rempała uderzył z impetem w Briana Lyngso, a następnie obaj skosili Marcina Sekulę i Laszlo Szatmariego. Wszyscy wylądowali na dmuchanej bandzie i skończyło się tylko na stłuczeniach. Kontakt z bandami na opolskim torze zaliczył też Janusz Kołodziej, który w lipcu ubiegłego roku podczas półfinałowych zawodów o tytuł Indywidualnego Mistrza Polski w 20 biegu stracił panowanie nad motocyklem. Dmuchane zabezpieczenia na tyle zamortyzowały uderzenie, że jeden z najlepszych polskich żużlowców zdołał opuścić tor o własnych siłach.
To tylko trzy przypadki z licznych, które mają miejsce na torze żużlowym w Opolu. - Prawda jest taka, że nie ma zawodów czy treningu bez upadku. To jest wpisane w ten sport i zdarza się relatywnie często – mówi Zbigniew Szulc, dyrektor sportowy opolskiego Kolejarza. - Po to jednak mamy zabezpieczenia w postaci band, aby niebezpieczeństwo związane z upadkami maksymalnie zmniejszać. Te kawałki nadmuchanego materiału może i wyglądają niepozornie, ale już nie raz zadecydowały o zdrowiu, a może nawet życiu zawodnika – podkreśla Szulc.
Problem w tym, że bandy okalające łuki na torze w Opolu znajdują się obecnie w fatalnym stanie. - Nie były wymieniane od ponad 6 lat. Są bardzo zniszczone, w wielu miejscach połatane. Ich konserwacja staje się powoli niemożliwa, bo miejsca na łączeniach nie poddają się już szyciu i puszczają. Naprawdę nie wygląda to dobrze – opowiada dyrektor sportowy Kolejarza Opole. Klub poprosił więc przed kilkoma tygodniami władze miasta o wymianę band. Na początek tylko na jednym, pierwszym po starcie łuku na którym do wypadków dochodzi najczęściej. - Koszt dla jednego łuku to jakieś 10 tysięcy złotych. Dla obu 20 tysięcy. Za te pieniądze można już zakupić bandy z bardzo dobrych i trwałych materiałów, które dają zdecydowanie lepsze zabezpieczenie niż te sprzed kilku lat. Nie warto oszczędzać na zdrowiu żużlowców – podkreśla Szulc.
Prośby Kolejarza Opole w projekcie budżetu na 2013 rok jednak nie ujęto. - Ale wniosek w tej sprawie uznano za zasadny. Problemem pozostaje jednak źródło finansowania, bo w tej chwili w budżecie na ten cel środków nie mamy – tłumaczy Krzysztof Kawałko, wiceprezydent Opola. - Nie oznacza to jednak, że bandy nie zostaną wymienione. Dołożymy starań, aby niezbędne prace zostały przeprowadzone na początku 2013 roku. Niewykluczone, że dokonamy przesunięcia jakiś pieniędzy w budżecie. Na bezpieczeństwie na pewno oszczędzać nie będziemy – deklaruje Kawałko.
eru1: Napisał postów [17], status [żółtodziób]
Zembaczyński i Synowiec chyba juz dosc nakradli do cholery a ta reszta co tam teraz siedzi przy korycie to co też chce ...unijna kasa już po kieszeniach podzielona a na kwitach jakie wypisują to wszystko gra tylko pytam gdzie są te pieniądze z unii na sport bo ich nie widać w opolu o 20 tyś to pikuś dla ratusza tylko furami sie worzą za pieniądze podatników i kolacyjki w eleganckich lokalach jadają dosyc tego złodzieje...